Czytelniku! Idź i nie grzesz więcej! - "Grzesznik", Artur Urbanowicz

"Obaj są sprawiedliwymi sędziami. Ale jeden wynagradza za dobre, podczas gdy drugi wyłącznie karze za złe."

Najnowsza książka Artura Urbanowicza jest zupełnie inna od Jego debiutu "Gałęziste". Obie osadzone w Suwałkach, jednak poruszają zupełnie inną tematykę i zostały napisane w inny sposób.

Opowieści o polskiej gangsterce zwykle nie przypadają mi do gustu. Zawsze wydawały mi się przerysowane, jakieś sztuczne, jakby wyciągnięte z nieco kiczowatego filmu o mafii. Jednak "Grzesznik" okazał się naprawdę dobrą powieścią, która w intrygujący sposób pokazuje świat gangsterów w Suwałkach. Poznajemy niby bezwzględnych, zepsutych do szpiku kości ludzi, trzęsących całą okolicą, którzy nie są bohaterami z typu "zabili go i uciekł", a rzetelnie wykreowanymi i autentycznymi postaciami.
Gangsterski świat opisany przez Artura Urbanowicza jest dość wiarygodny, nieprzesadzony i wykreowany z pewną skrupulatnością, która pozwala czytelnikowi zakotwiczyć się w nim. Ten właśnie półświatek Suwałk stanowi dla nas główną warstwę obyczajowo - sensacyjną. Wchodzimy w zwykły dzień z życia mafiozów. Haracze, wymuszenia, pobicia, handel substancjami psychoaktywnymi i sposoby na spędzanie wolnego czasu "po pracy". Życie głównego bohatera wydaje się opierać przede wszystkim na korzystaniu z posiadanej władzy i pieniędzy. Zarządzanie całością tego dużego interesu również nie stanowi specjalnie trudnego zadania, bowiem rozdysponowanie poszczególnych interesów pomiędzy grupę najbardziej zaufanych współpracowników, pozwala na skupienie się na sobie samym. Zarówno obowiązki jak i przyjemności opierają się na żerowaniu na słabości innych.

Rzeczywistość Marka Suchockiego i jego bandy staje na głowie, kiedy na wolność wychodzi dawny boss okolic Suwałk, Grzegorz Samielewicz. Sielanka kończy się wraz z kolejnymi wydarzeniami, które mają na celu przestraszyć Suchego i skłonić go do wycofania się, jako szef i uznania wyższości Samiela. Dodatkowym problem stają się dziwne wydarzenia, wizje, wyobrażenia, które dopadają głównego bohatera i mieszają mu głowie do tego stopnia, że sam nie jest pewien, czy nie popada w obłęd.

"Lecz to wciąż tam stało. Wiedział to. Słyszał to w swojej głowie. Jakby tego było mało, zaczęły w nim narastać coraz większe wątpliwości, czy aby nie za szybko skazał niedawnego przyjaciela na śmierć."

Suchy to postać negatywna. Początek powieści ukazuje nam go jako bezwzględnego, zimnego przestępcę i awanturnika. Egoizm - to chyba najlepiej charakteryzująca go cecha. I chociaż może się wydawać, że przemawiają przez niego czasami jakieś ludzkie uczucia i odruchy, to w gruncie rzeczy stanowią one dopełnienie miłości własnej. Moje, ja, dla mnie - wszystko mieści się gdzieś w tych kategoriach. Nawet jego troska o rodzinę przywodzi na myśl bardziej dbałość o ulubione zabawki, niż rzeczywistą opiekę. Ponadto całkowity brak samokrytyki i pieniactwo, którym się charakteryzuje sprawia, że chciałoby mu się momentami przyłożyć w gębę. 

"Zło bierze się z egoizmu."

Jego relacje, a właściwie stosunek do rodzonej matki, woła o pomstę do nieba. Całkiem zrozumiałym jest to, że ludzie starsi, ze swoimi dziwactwami, często irracjonalnymi zachowaniami i nieprzejednaniem, są męczący i budzą frustrację. Jednak niekiedy trzeba zagryźć zęby i kierować się miłością, być cierpliwym i wyrozumiałym, bo nie wiadomo przecież jak długo będzie nam dane jej towarzystwo. I tutaj nie potrzeba wielkiej filozofii w ocenie postaw, bowiem uparte awanturowanie się z brakiem zrozumienia, że to osoba chora i nie w pełni władz umysłowych, mówi samo za siebie. Bohater podejmuje jakieś drobne próby opieki nad swoją schorowaną matką, dość nieudolne, wyżywając na niej nie tylko złość za niebotycznie wkurzające jej zachowania, ale jakby wylewał żółć całego swojego życia. Co więcej nieszczerość jego opieki wynika również ze wspominanego egoizmu, bowiem wszelkie jego starania nie uwzględniają w ogóle dobra matki, a stanowią tylko drogę, środek do innego celu, oczywiście ku własnej chwale.

Stosunki z siostrą, Urszulą, wyglądają całkiem podobnie. Różnica polega na tym, że kobieta razi swojego brata uczciwym życiem i niechęcią do wybranej przez niego kariery. Dodatkowo konflikt między rodzeństwem zaognia właśnie konieczność opieki nad matką, oraz zrzędliwość siostry. Wszelkie rady, prośby, napomnienia są dla Marka niczym, przecież on sam wie, co dla niego najlepsze i ma wszystko czego chce. Jeszcze nie wie, jak bardzo pożałuje swojego stanowiska wobec Uli, gdy nadejdzie godzina rozliczenia jego wyborów.

Trudno powiedzieć, że Suchocki ma przyjaciół. Zgrana paczka chłopaków to jego podwładni, dla których również niejednokrotnie bywa opryskliwy. Wątpliwa jest lojalność takich ludzi, przez co gdy robi się naprawdę gorąco, pozostaje się samym. Co więcej nawet nie patrząc sceptycznie na nich, to sam bohater chyba nie wie czym jest prawdziwa przyjaźń, bowiem nie miałby oporów ciągnąc za spust w razie konieczności, nawet wyimaginowanej.

"Lojalność. Ciężki temat. Ciężki jak żywot gangstera. Grupa przestępcza przypomina... hmmm, organizm. O, dobre porównanie! Podobnie jak w prawdziwym, brutalne wyrwanie z niego jednego narządu skutkuje poważnymi następstwami, niejednokrotnie wręcz ze śmiercią. Jeszcze gorzej, gdy wewnątrz dostanie się jakieś paskudztwo, bakteria albo wirus - działające po cichu, mnożące się, drążące coraz głębiej, mącące, nastawione tylko i wyłącznie na niszczenie. Kiedy nosiciel zdaje sobie sprawę z ich obecności, jest już dawno za późno."

Tytułowy "Grzesznik", Grzegorz Samielewicz, Samiel to z kolei postać niby podobna, ale zupełnie inna. Odmienność polega na chłodnej kalkulacji zanurzonej oczywiście w egoizmie. Tym razem jednak jest to cecha bardziej złożona, przemyślana, odznaczająca się przebiegłością. Bandyta bez zahamowań w nieprzeniknionej masce, bez uwidaczniania jakichkolwiek emocji. Przywodzi na myśl osobowość psychopatyczną, która charakteryzuje się wypraniem z jakichkolwiek uczuć, z ludzkich odruchów, a swoje postępowanie i egzystencję buduje poprzez skrupulatne przeliczenie korzyści. Tak właśnie jest w przypadku Samielewicza. Nie posiada on rodziny, ani jak twierdzi słabości, wszystkich słabości się pozbył, włącznie z popędem seksualnym i różnego rodzaju uzależnieniami od używek. Jego resocjalizacja w zakładzie karnym osiągnęła szczyt, bowiem z potwornego bandziora uczyniła potwornie inteligentnego bandziora. Bezsprzecznie staje się on ucieleśnieniem najgorszego zła, jakie można sobie wyobrazić, jakiego zaakceptować lub zrozumieć po prostu się nie da. O ile Suchy może się wydawać nieco szczeniacki w tym swoim pieniactwie, to już Samiel okazuje się przestępcą pełną gębą, przerażająco paskudny.

"Ludzkie ciało to taki cudowny twór natury, że można je niszczyć i przyprawiać o nieznośny ból właściwie w nieskończoność. O ile robi się to oczywiście z odpowiednio długimi przerwami."

Co niesamowite, ten bohater w jakiś sposób budzi nie tylko niepokój, ale i pewną fascynację, przyciąga, kusi. Przeszywa nas jego mroczny urok, jakby usidla, uzależnia. W taki niebezpośredni sposób, poprzez kreację postaci, Autor pokazuje nam czym jest zło. Kuszące, hipnotyzujące, nie wiesz nawet kiedy dasz się opętać, jeśli nie pozostaniesz dostatecznie czujny. Dzięki Grzegorzowi dostajemy również lekcję behawioryzmu, czytania ludzi z ich gestów, których często sami są nieświadomi. Manipulacja podniesiona praktycznie do perfekcji i usankcjonowana poprzez podsuwanie prawd częściowych, okrojonych zgodnie z potrzebą. W gruncie rzeczy nie będących kłamstwem.

Wielu bohaterów tej powieści w pewnym momencie zaskakuje, kiedy nagle dochodzi do nas, że są zupełnie kimś innym, niż na to wyglądali.

"Każdy z nas ma swoje słabości, czułe punkty w które można uderzyć. Niewzbudzające zaufania delikatne filary w konstrukcji jego osobowości, które można złamać zaledwie pchnięciem. Wbrew pozorom ważne filary. Podtrzymujące wszystko w ryzach. (...) Każdy z nas się czegoś boi."

Tym razem Artur Urbanowicz wykorzystał elementy grozy odnoszące się do kultury judeo - chrześcijańskiej. Oparcie opowieści o opętanie może się wydawać dość oklepane, jednak Autorowi udało się wnieść pewien powiew świeżości. Jednocześnie pokazał całą ścieżkę oddawania się hydrze zła poprzez kuszenie, dręczenie, obsesje, nawiedzenie. Opętanie tutaj wynika niejako z zaprzedania duszy, z otwarcia złemu drzwi i wpuszczenia go do swojego życia. Marek Suchocki, niewierzący, a wręcz naśmiewający się z wiary zarówno w Boga, jak i w diabła, nie musiał być specjalnie kuszony... Moim zdaniem to on wręcz kusił wszelkie złe moce, aby go posiadły, nie zdając sobie oczywiście sprawy z tego ile to będzie kosztowało. Poprzez taką kreację historii, Autor jakby chciał zwrócić naszą uwagę, że zaprzedanie duszy może się odbyć na wiele sposobów, nie tylko poprzez samodzielne i bezpośrednie wyrzeknięcie się dobra na rzecz zła, ale również dzięki długotrwałemu pozostawaniu w sferze zła. To trochę tak, jakby oddanie duszy działo się z automatu, jakby przypisana została do piekła zgodnie z naszą ścieżką kariery.

Dodatkowo tytuł tej powieści, w moim odczuciu, nie odnosi się wyłącznie do jednego z bohaterów. Grzeszników znajdziecie w niej znacznie więcej, większych i mniejszych, nasycona jest niegodziwościami w wielu wymiarach i kształtach. Zatem stanowi jednocześnie pewną etykietę, którą można przypisać różnym bohaterom, ale też jest ucieleśnieniem pierwotnego i niewyobrażalnego zła, jakby osobowego przedstawienia diabelskiej natury.

Przede wszystkim książka skłania do refleksji nad karą za popełnione zło. Paskudne uczynki wobec bliźnich powracają by doświadczyć nas pokutą za grzechy. Kara musi być dotkliwa, stosownie do przewinień i sumienia winowajcy. I ten element właśnie wyróżnia książkę spośród innych, właśnie ten mnożnik sumienia. Wiele bowiem znajdziemy pozycji, gdzie mowa o konsekwencjach wprost proporcjonalnych do występków, jednak rzadziej już dodaje się do tego jednostkowe poczucie winy. Najgorszą karą wydaje się utrata wszystkiego na czym nam zależy, a następnie uświadomienie sobie, że nigdy na żadną z tych rzeczy nie zasłużyliśmy. Zresztą nie sposób znaleźć krzty dobra jeśli wszystko obliczone zostało na własny zysk, coś co może się wydawać czynem dobrym, okazuje się dobrze skalkulowaną korzyścią.

„Nie ma lepszego sposobu na uświadomienie sobie, czym jest zło, niż doświadczenie go na własnej skórze. Tak jak mówi się, że wszystko dobre, co uczyniłeś, wraca do ciebie, tak samo dzieje się ze złym. Całe zło, które wyrządziłeś w swoim życiu, w końcu zostanie ci zwrócone. Z nawiązką. Bo zło zawsze wraca ze zdwojoną siłą. I w przeciwieństwie do dobra boli. Bardzo.”

Wykorzystanie klasycznych motywów grozy i uzupełnienie o własną kreatywność świetnie sprawdziło się w tej powieści. Jednak początkowo ten dreszczyk niepokoju jest dość subtelny. Urbanowicz nie zaczyna bowiem powieści tak mocno, jak to uczynił przy popełnionym "Gałęzistym". Z kolejnymi stronami, drobne upiorności nabierają siły i tempa. Wygląda to tak, jakbyśmy powoli (ale nie przesadnie wolno oczywiście) zanurzali się w to specyficzne osaczenie, jakiego doświadcza bohater. Opętanie jakby było jego częścią i jednocześnie występowało obok, by porażać potwornościami. Generalnie wątki horrorowe na początku są jakby tłem dla powieści, co może nieco uśpić czujność czytelników.

Rozpisałam się nieprzyzwoicie, ale trudno nie rozpisać się przy okazji tak bogatej opowieści. Z pewnością najnowsza książka Artura Urbanowicza jest zupełnie inna od Jego debiutu. To, co widać na pierwszy rzut to postęp warsztatowy, oraz wplecenie w dialogi nieco humoru. Bardzo ważne dla mnie w tej powieści jest swego rodzaju wyważenie poszczególnych tematów. Trzeba przyznać, że podobnie jak w "Gałęzistym", tutaj również poruszył wiele ważnych kwestii. Jednak żadnej nie jest za dużo, ani też za mało. Dzięki temu nic nas nie przytłacza, a fabuła mknie do przodu nie pozwalając nam na nudę. Jedyne, co mi się nie spodobało to chyba rola Urszuli, jakoś nie do końca to kupiłam, chociaż z drugiej strony patrząc szerzej i w kontekście zakończenia, z pewnością było to posunięcie przemyślane i zaplanowane. Oczywiście finalny twist nie zawodzi i polecam Wam byście mocno się skupili na ostatnich zdaniach, bowiem w nich tkwi prawdziwe rozwiązanie, ale nie dla każdego może się okazać łatwe w odczytaniu ;)

Panie Arturze ja poproszę o kolejną książkę! Dziękuję za "Gałęziste", "Grzesznika", ale chcę więcej!

"Grzesznik"
Artur Urbanowicz
Wydawnictwo: GMORK
Liczba stron: 473
Ocena: 8/10



Bardzo mnie cieszy, że zaglądasz na mojego bloga.
Będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad, to mnie motywuje i nadaje większy sens temu, co piszę. Chętnie zajrzę też na Twojego bloga, jeśli jakiegoś prowadzisz.