"Projekt mąż" - Aleksandra Krupa

Książka "Projekt mąż" myli tytułem i opisem. Ciekawa okładka przyciąga, ale chyba nie do końca odnosi się do treści powieści. W jakimś stopniu Aleksandra Krupa stworzyła powieść nietypową, z drugiej jednak strony taka forma nie jest zupełnie nowością.

Poznajemy Kikę, rozwódkę samotnie wychowującą córkę. Od pierwszych stron widzimy w niej jakiś bunt i złość wobec mężczyzn. Zakłada konto na portalu randkowym i zamierza "rozgryźć facetów". Być może początkowo taki właśnie był cel, a może tylko sama przed sobą ukrywała prawdziwą przyczynę swoich randek z wieloma, właściwie nieznanymi jej, mężczyznami. Z jednej strony gra odważną i silną kobietę, z drugiej natomiast łatwo zauważyć zakompleksioną i zagubioną kobietkę, dotkniętą już depresją. Na kolejnych spotkaniach, w kolejnych znajomościach analizuje męski przypadek i dochodzi do różnorakich wniosków na temat danego mężczyzny. Zwykle trafnie, jednak nie zgadzałam się z generalizowaniem pewnych tez. Dodatkowo w tym procesie odkrywania natury płci przeciwnej, w rzeczywistości odkrywa siebie. Jakby tego nie dostrzega, ale powolnie zaczyna się oswajać ze swoją naturą.


"Za niejednego faceta w swoim życiu dałabym sobie kiedyś uciąć rękę, nogę i wypatroszyć bebechy. Ale dziś wiem, że śmiesznie bym wyglądała. Najgorszy jest fakt, że prócz ręki i nogi mogą odebrać ci coś więcej - zaufanie, wiarę i nadzieję. Człowiek pozostaje w tym momencie wrakiem, próżnią. I co z tego, że masz dalej swoje ręce i nogi."

Cała książka została podzielona na rozdziały zgodne z konkretnym omawianym przypadkiem, z jednym mężczyzną. Ta znajomość zostaje według bohaterki "rozłożona na czynniki pierwsze". Czasami niestety zbyt późno.

Dużo miejsca zostało poświęcone kłamstwu. Małe i duże kłamstwa w różnej formie, zatajenie, nie powiedzenie wszystkiego, przeinaczenie, informacja myląca, bądź odchodząca od głównego problemu. Prawda jest taka, że ja właściwie nie akceptuję kłamstwa, w żadnej formie. Nie przemawia do mnie żadna zawoalowana forma, która w dosłownie może być prawdą, ale w rzeczywistości stanowi odepchnięcie, zniekształcenie lub zatajenie. Przysłowie "kłamstwo ma krótkie nogi" wydaje mi się niezwykle pokrywać z rzeczywistością, tym bardziej, że sprawdziłam to już w obrębie najbliższych. Nie kłamię, nie lubię, nie umiem, nie muszę. Jeżeli mam czegoś nie powiedzieć to zwyczajnie nie powiem. I z tego właśnie powodu zgrzytała mi Kika. Potępia kłamstwo wobec siebie, aczkolwiek używa go wobec innych.

Co więcej, bohaterka potępia również sztuczki i manipulacje mężczyzn, podczas, gdy sama stosuje dokładnie te same triki. Oczywiście odpowiednio sformułowane przez odmienność płci, jednak dla mnie jest to hipokryzja. Myślała, że wie wiele, że uczy się o nich coraz więcej, a w tym samym czasie pozwalała im się wodzić za nos i tańczyła dokładnie jak jej zagrali. Uważam, że to oddało pewien realizm opisywanych wydarzeń, ale niestety mnie drażniło. 

"Radek pojawił się w tym okresie mojego życia, który chętnie wywaliłabym z pamięci. Czasem. Bo z drugiej strony zaś wiem, że każda przeszkoda, która pojawia się w naszym życiu, nie jest porażką, ale próbą. Kolejną cholerną próbą, egzaminem wytrzymałości. Dziś wiem, że muszę być cholernie wytrzymała."


Zabrakło mi humoru, bo fabuła, aż się prosiła o zabawniejsze dialogi, czy sytuacje. Owszem zdarzyła się pewna szczypta uśmiechu, jednak dla mnie stanowczo zbyt mało. Autorka nie bała się wulgaryzmów, ale też nie nadużywała ich. W niektórych momentach sama zaklęłabym soczyściej, niż było to w powieści. Nie jest to również książka lekka, ani przyjemna. Traumatyczne historie, które stanowią cenne doświadczenie dla bohaterki, niby prowadzą do rozwoju jej samoświadomości, a jednocześnie krzyczą o pomstę do nieba. Dlaczego? Bo nie wzbudziły wystarczających emocji, bo wydają się spłycone, bo Kika kreująca swój wizerunek silnej i samowystarczalnej nagle nie robi nic i pozwala się krzywdzić na niewyobrażalnym dla mnie poziomie. Bycie ofiarą tłamsi człowieka, ale ja należę do osób, które nigdy już nie pozwolą zdeptać swojego człowieczeństwa.

Na koniec fabuła wydaje się wywijać kilka fikołków w powietrzu by całkowicie zmienić perspektywę wydarzeń. Od tej chwili Kika zaczyna korzystać za swoich doświadczeń by odnaleźć siebie i swoje szczęście. Będzie to droga bolesna i trudna, ale wynikająca ze szczerej samooceny i podsumowania swoich decyzji i zachowań.

Ocenić książki jednoznacznie nie mogę, ponieważ ma swoje minusy i plusy. Jako debiut wypada całkiem nieźle. Nie jest mdła i bez wyrazu, jak wiele tego typu pozycji. Niesie trafne spostrzeżenia i pozwala się zreflektować trochę na własnej drodze. To opowieść o dojrzewaniu kobiety niby dorosłej, o jej godzeniu się na to kim i jaka jest, o przewartościowaniu życia i odkryciu szczęścia pod ręką. Poszukiwanie szczęścia i idealnego księcia z bajki to złudne obrazki wtłaczane nam od najmłodszych lat. Jednak ile wspólnego mają z rzeczywistością? Niewiele, szczęścia nie da się kupić czy zdobyć, a odnaleźć je można wyłącznie poprzez siebie. Książę z bajki nie istnieje, a z pewnością też nie przyjedzie na białym rumaku. Nic idealnego na świecie nie ma, i nic łatwego, a wszystko ma swoją cenę. Czy chcecie przeczytać "Projekt mąż" Aleksandry Krupy musicie zdecydować sami, ja nie byłam zachwycona, ale cieszę się, że poświęciłam jej czas. Nie trafiła u mnie w dobry czas, wolałabym coś znacznie lżejszego.




A Wy szukaliście swojego księcia/księżniczki  z bajki? Co myślicie o kłamstwie?


Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję serdecznie Wydawnictwu Novae Res.

"Projekt mąż"
Aleksandra Krupa
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 182
Ocena: 6/10




Bardzo mnie cieszy, że zaglądasz na mojego bloga.
Będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad, to mnie motywuje i nadaje większy sens temu, co piszę. Chętnie zajrzę też na Twojego bloga, jeśli jakiegoś prowadzisz.