Książka "Projekt mąż" myli tytułem i opisem. Ciekawa okładka przyciąga, ale chyba nie do końca odnosi się do treści powieści. W jakimś stopniu Aleksandra Krupa stworzyła powieść nietypową, z drugiej jednak strony taka forma nie jest zupełnie nowością.
Poznajemy Kikę, rozwódkę samotnie wychowującą córkę. Od pierwszych stron widzimy w niej jakiś bunt i złość wobec mężczyzn. Zakłada konto na portalu randkowym i zamierza "rozgryźć facetów". Być może początkowo taki właśnie był cel, a może tylko sama przed sobą ukrywała prawdziwą przyczynę swoich randek z wieloma, właściwie nieznanymi jej, mężczyznami. Z jednej strony gra odważną i silną kobietę, z drugiej natomiast łatwo zauważyć zakompleksioną i zagubioną kobietkę, dotkniętą już depresją. Na kolejnych spotkaniach, w kolejnych znajomościach analizuje męski przypadek i dochodzi do różnorakich wniosków na temat danego mężczyzny. Zwykle trafnie, jednak nie zgadzałam się z generalizowaniem pewnych tez. Dodatkowo w tym procesie odkrywania natury płci przeciwnej, w rzeczywistości odkrywa siebie. Jakby tego nie dostrzega, ale powolnie zaczyna się oswajać ze swoją naturą.
"1000 kropel", czyli drogowskazy Małgorzaty Rosickiej
Mam takie miejsca, gdzie czuję niezwykłą wolność, gdzie czas biegnie wolniej, a ja mam szansę cieszyć się wszystkim, co mam w życiu. Od lat są to moje magiczne miejsca, jak zwykłam je nazywać.Jednym z nich są właśnie góry, Polskie Tatry, gdzie obecnie się urlopuję. Trudno mi blogować jednocześnie biegając po górach, ale staram się i wszystkich, którzy czują się zaniedbani z pewnością wynagrodzę po powrocie.
Dziś opowiem Wam krótko o książce Małgorzaty Rosickiej "1000 kropel". Dlaczego krótko? Bynajmniej nie przez bark czasu, ale dlatego, że chciałabym byście przeczytali ją sami, bo to wartościowa książeczka, chociaż licząca niewiele stron. Większość z Was wie, że raczej rzadko sięgam po poradniki pozytywnego myślenia. Nie potrzebuję ich, bo odkryłam w sobie ogromne pokłady mocy, które wciąż mnie dobrze nastrajają. I pomimo takiej sytuacji cieszę się, że przeczytałam "1000 kropel", jako swego rodzaju potwierdzenie, rozwinięcie i uporządkowanie samej siebie, oraz swojej pozycji wobec życia.
Dziś opowiem Wam krótko o książce Małgorzaty Rosickiej "1000 kropel". Dlaczego krótko? Bynajmniej nie przez bark czasu, ale dlatego, że chciałabym byście przeczytali ją sami, bo to wartościowa książeczka, chociaż licząca niewiele stron. Większość z Was wie, że raczej rzadko sięgam po poradniki pozytywnego myślenia. Nie potrzebuję ich, bo odkryłam w sobie ogromne pokłady mocy, które wciąż mnie dobrze nastrajają. I pomimo takiej sytuacji cieszę się, że przeczytałam "1000 kropel", jako swego rodzaju potwierdzenie, rozwinięcie i uporządkowanie samej siebie, oraz swojej pozycji wobec życia.
Potwory w ludziach i sprawiedliwość w potworach...
Pamiętacie, jak przy okazji "Pozorności" pisałam o tym, że niektóre książki znajdują się w dziwnych i właściwie niepasujących kategoriach? "Kostuszka" chyba wszędzie została przypisana właściwie, jednak jest to horror podwójny. Groza rozpościera się dla mnie na dwóch płaszczyznach w tej powieści: obyczajowej i fantastycznej. Carla Mori stworzyła nietuzinkową historię, której największa siła tkwi w sferze obyczajowej, a fantastyczne elementy grozy to swego rodzaju dopełnienie i rozliczenie.
Kostuszka to zdrobnienie, którego rodzice używają wobec Konstancji, małej dziewczynki. Okrutny los pozbawia ją szczęśliwego dotąd dzieciństwa i ciska jej drobnym ciałkiem prosto w paszczę lwa, a właściwie to lwów. Pierwszą traumą jest zabójstwo matki. Drugą przejęcie opieki nad dzieckiem przez babcię i ciotkę. Babcie i ciocie kojarzą się zazwyczaj z rozpieszczaniem i dogadzaniem dziecku, a rodzice mają problem chcąc ustalić zasady, które nie zniszczą całego trudu włożonego w dotychczasowe wychowanie malucha. W tym przypadku nie ma mowy o żadnym rozpieszczaniu, ale o podłości, poniżeniu, znęcaniu się psychicznym i fizycznym. Trudno również twierdzić, że Konstancja jest główną bohaterką, ponieważ na pierwszy plan, na równi z nią, wysuwa się nieżyjąca matka, Anna. Kobieta doświadczyła patologicznej matki i wcale nie chodzi tutaj o alkoholizm. Po latach postanowiła spisać wszystkie swoje wspomnienia, a zeszyt właśnie z tymi notatkami towarzyszy jej córce.
Kostuszka to zdrobnienie, którego rodzice używają wobec Konstancji, małej dziewczynki. Okrutny los pozbawia ją szczęśliwego dotąd dzieciństwa i ciska jej drobnym ciałkiem prosto w paszczę lwa, a właściwie to lwów. Pierwszą traumą jest zabójstwo matki. Drugą przejęcie opieki nad dzieckiem przez babcię i ciotkę. Babcie i ciocie kojarzą się zazwyczaj z rozpieszczaniem i dogadzaniem dziecku, a rodzice mają problem chcąc ustalić zasady, które nie zniszczą całego trudu włożonego w dotychczasowe wychowanie malucha. W tym przypadku nie ma mowy o żadnym rozpieszczaniu, ale o podłości, poniżeniu, znęcaniu się psychicznym i fizycznym. Trudno również twierdzić, że Konstancja jest główną bohaterką, ponieważ na pierwszy plan, na równi z nią, wysuwa się nieżyjąca matka, Anna. Kobieta doświadczyła patologicznej matki i wcale nie chodzi tutaj o alkoholizm. Po latach postanowiła spisać wszystkie swoje wspomnienia, a zeszyt właśnie z tymi notatkami towarzyszy jej córce.
Cuda, które nie zawsze są cudami, ale posiadają swoje niezwykłe piękno...
Aneta Jadowska to kobieta, która pisze książki, jakie sama chce czytać. Taki właśnie postawiła sobie cel, jako Pisarka i powiem Wam szczerze, że świetnie go realizuje. Od dawna słyszałam różne głosy dotyczące Jej powieści, jednak wciąż nie mogłam po nie sięgnąć, a często zwyczajnie nie chciałam. Uwielbiam fantastykę i zawsze biorąc w ręce opowieść kompletnie nieznanego mi Autora, boję się, że mnie zawiedzie. Zakochana w historiach Sapkowskiego, Martina, Tolkiena, Grzędowicza, jakoś nie mogę sobie wyobrazić, że ktoś inny porwie mnie w swoje uniwersum. Oczywiście jest to bardzo złudne i nie raz żałowałam takiego wstrzymywania się. Z drugiej jednak strony zdarzyło mi się trafić na pozycje, które nie mam pojęcia jakim cudem się sprzedają, a jeszcze większą niewiadomą było dla mnie to, że książkę mi ktoś polecił. Gusta są różne i nie ma co marudzić. Ale miejcie litość nade mną, bo rozgardiasz jaki spowodowała mi w głowie Jadowska trwa i kurzy, czka się i kicha. Pozytywnie rzecz jasna, bo jakiegoś kaca książkowego mam, a złożenie w spójną całość tego, co chcę powiedzieć mogło mi nie wyjść zbyt uporządkowanie.
[Przedpremierowo] "Nowy dom na Wyrębach" - Stefan Darda
Dzięki życzliwości Pana Stefana Dardy, otrzymałam jeszcze przed premierą tekst świeżutkiej powieści "Nowy dom na Wyrębach". Przeczytałam i nie wiem, co ze sobą zrobić. Panie Stefanie nieładnie tak zostawiać czytelnika z takim zakończeniem! Jak ja mam teraz z tym żyć? Dość wyrzutów, chociaż przesuwając ostatnią stronę pomyślałam "ale jak to?". Twardo grzebałam w pliku, czy może to taki żarcik i w zaczarowany sposób pojawi mi się w książce więcej tekstu. Nie pojawiła się nawet jedna literka.
Najnowsza powieść Stefana Dardy zaczyna się dokładnie w punkcie, w którym zakończyła się pierwsza część tej historii. Sprawa ze strzygą wydawała się zakończona, ale czy na pewno?
Z wielką przyjemnością wróciłam do Wyrębów. Piękna, odosobniona okolica, w której sama bliskość natury, tak dzikiej i nieokiełznanej, budzi niepokój. Stary poniemiecki cmentarz i ciemny, stary las. Klimat jest niepowtarzalny i stanowi idealne tło dla toczących się wydarzeń. Autor świetnie manipuluje naszą wyobraźnią. Nawet, gdy nic wielkiego, tak naprawdę, się nie dzieje, to czytelnik oczekuje wyskakujących potworów i zjaw zza każdego drzewa, winkla. Wspominałam już nie raz, że Darda to gawędziarz i ma niezwykły dar do prowadzenia historii w sposób wciągający, włączając czytelnika w powieść.
Najnowsza powieść Stefana Dardy zaczyna się dokładnie w punkcie, w którym zakończyła się pierwsza część tej historii. Sprawa ze strzygą wydawała się zakończona, ale czy na pewno?
Z wielką przyjemnością wróciłam do Wyrębów. Piękna, odosobniona okolica, w której sama bliskość natury, tak dzikiej i nieokiełznanej, budzi niepokój. Stary poniemiecki cmentarz i ciemny, stary las. Klimat jest niepowtarzalny i stanowi idealne tło dla toczących się wydarzeń. Autor świetnie manipuluje naszą wyobraźnią. Nawet, gdy nic wielkiego, tak naprawdę, się nie dzieje, to czytelnik oczekuje wyskakujących potworów i zjaw zza każdego drzewa, winkla. Wspominałam już nie raz, że Darda to gawędziarz i ma niezwykły dar do prowadzenia historii w sposób wciągający, włączając czytelnika w powieść.
Polska opowieść gangsterska, czyli "Dyskwalifikacja" - Tadeusz Paleczny
"Dyskwalifikacja" to powieść sensacyjna i gangsterska. Muszę przyznać, że Autor podjął się trudnego zadania wybierając charakter swojej książki, bowiem napisanie dobrej powieści gangsterskiej nie jest łatwe.
Piotr Miłt to bohater niejednoznaczny i nie poddający się prostej ocenie. Z jednej strony mamy do czynienia ze zwykłym gangsterem, który nie przebiera w środkach. Z drugiej natomiast jawi się jako człowiek z żelaznymi zasadami. Mimo iż poznajemy jego mroczną, paskudną naturę, to jednocześnie pałamy do niego sympatią i trzymamy kciuki za powodzenie jego poczynań. Być może wynika to z tego, że czas bohatera w świecie mafijnym zaczyna przygasać, gdy rozpoczyna się akcja książki. Nie dlatego, że nagle przestał sobie radzić, bądź na horyzoncie pojawili się mocniejsi gracze. Problemem jest chyba to, że Miłt w jakiś sposób dojrzał i cała życiowa sytuacja zaczęła go męczyć. Niewiele rzeczy mu sprawia przyjemność, organizacja, wielki potwór firmy, zaczyna go przytłaczać i męczyć. Ukradkiem wycofuje się z działań, chociaż nadal ma oko na interesy.
Piotr Miłt to bohater niejednoznaczny i nie poddający się prostej ocenie. Z jednej strony mamy do czynienia ze zwykłym gangsterem, który nie przebiera w środkach. Z drugiej natomiast jawi się jako człowiek z żelaznymi zasadami. Mimo iż poznajemy jego mroczną, paskudną naturę, to jednocześnie pałamy do niego sympatią i trzymamy kciuki za powodzenie jego poczynań. Być może wynika to z tego, że czas bohatera w świecie mafijnym zaczyna przygasać, gdy rozpoczyna się akcja książki. Nie dlatego, że nagle przestał sobie radzić, bądź na horyzoncie pojawili się mocniejsi gracze. Problemem jest chyba to, że Miłt w jakiś sposób dojrzał i cała życiowa sytuacja zaczęła go męczyć. Niewiele rzeczy mu sprawia przyjemność, organizacja, wielki potwór firmy, zaczyna go przytłaczać i męczyć. Ukradkiem wycofuje się z działań, chociaż nadal ma oko na interesy.
Makabryczne reality show. A jaką decyzję Ty byś podjął?
To była powieść, której sobie odmawiałam przez dłuższy czas, bo chciałam się na nią przygotować. Dodatkowo książka została mi polecona w konkursie z Cherezieńską i było to jedno ze zwycięskich zgłoszeń. Wreszcie udało mi się ją przeczytać. W sumie planowałam to od dawna, ale wciąż w moje ręce wpadało coś innego.
"Behawiorysta" ma w sobie coś intymnego, coś niewyrażalnego, ale dotykającego niezwykle czułych punktów człowieczeństwa. Mróz zaserwował nam bowiem makabryczne reality show, które angażuje czytelnika w sposób rzeczywisty, wybuchając mu w głowie bombą odłamkową. Odłamki te pozostaną na długo, o ile nie na zawsze, ponieważ w obliczu aktualnych problemów społecznych, nie będziemy potrafili zapomnieć o pytaniach, jakie stawiamy sobie w trakcie czytania.
"Behawiorysta" ma w sobie coś intymnego, coś niewyrażalnego, ale dotykającego niezwykle czułych punktów człowieczeństwa. Mróz zaserwował nam bowiem makabryczne reality show, które angażuje czytelnika w sposób rzeczywisty, wybuchając mu w głowie bombą odłamkową. Odłamki te pozostaną na długo, o ile nie na zawsze, ponieważ w obliczu aktualnych problemów społecznych, nie będziemy potrafili zapomnieć o pytaniach, jakie stawiamy sobie w trakcie czytania.
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Bardzo mnie cieszy, że zaglądasz na mojego bloga.
Będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad, to mnie motywuje i nadaje większy sens temu, co piszę. Chętnie zajrzę też na Twojego bloga, jeśli jakiegoś prowadzisz.
Będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad, to mnie motywuje i nadaje większy sens temu, co piszę. Chętnie zajrzę też na Twojego bloga, jeśli jakiegoś prowadzisz.