(...) wy też kiedyś umrzecie

Przeczytałam książkę, którą otrzymałam z piramidki książkowej na facebooku. Jest to najcieńsza z trzech książek, które do mnie przyszły i pierwsza z nich, którą przeczytałam. Ma jedynie 86 stron, formatu małego, tekst dość duży. Pomyślałam, że łyknę ją w godzinkę. Czytałam ją znacznie dłużej, z premedytacją spowalniałam, czasami wracałam do jakiś fragmentów, odczytywałam je ponownie, inne z kolei czytałam na głos Mężowi, trochę się śmialiśmy, trochę wzruszaliśmy. Na koniec długo rozmawialiśmy o tej krótkiej książeczce, która ma kolosalny wręcz wydźwięk. I zadałam sobie pytanie: co ja właściwie mam napisać o książce, która rozsadza system? Przy której człowiek się śmieje, raduje, a jednocześnie ryczy ze wzruszenia. Co napisać o książce, która w tak prosty, jasny sposób przekazuje tyle ważnych rzeczy? A nawet, jeśli już ma się coś do opowiedzenia o tej książce, to jak ja mam to zrobić dobrze? Chodzi o książkę "Oskar i pani Róża" Erica-Emmanuela Schmitta.


Zatem powiem Wam coś o sobie, bo bardzo żałuję, że dopiero teraz przeczytałam tę publikację. Śledzący tego bloga mogli się już zorientować, że wychowała mnie babcia, że była dla mnie jak druga matka, że dzięki Niej pokochałam książki, mimo iż miłość tą wzbudziła we mnie trochę podstępnie. Moja babcia nie żyje, zmarła na raka płuc z przerzutami do głowy. Wtedy już z Nią nie mieszkałam. Choroba trwała 3 lata. I nadszedł taki dzień, kiedy wróciłam z dwutygodniowych wakacji na Krymie, że babcia, która przed wyjazdem wydawała się taka silna i dobrze się czuła, nie była już sobą. Miała problemy z pamięcią, z mówieniem. Wszyscy wiedzieliśmy, co to oznacza, tym bardziej, że babcia żyła już znacznie dłużej niż określały to najbardziej optymistyczne diagnozy. Od tej chwili było coraz gorzej. Nie trwało to długo. Pod koniec, kiedy już tylko leżała na łóżku, nie mówiła, wyłącznie patrzyła na nas, był to dla mnie najgorszy czas w życiu. Nawet jeśli wiesz, że ktoś jest chory, że umiera, nie jesteś w stanie się z tym pogodzić. Więcej, bo oszukujesz siebie i tą osobę, że przecież wszystko będzie dobrze, że się ułoży, że zdarzy się cud. Jednak zapominamy, że śmierć też jest swego rodzaju cudem.

Przez ostatnie dwa tygodnie byłam przy niej codziennie. Oczywiście nie mówiłam nic o Jej chorobie, o śmierci, mówiłam o sobie, jakbym chciałam Ją uspokoić, że wszystko jest w porządku. Chciałam Jej pozwolić, żeby była pewna, że sobie poradzę, że idę do przodu, że mam pracę, wspaniałego mężczyznę u boku, planujemy ślub, dzieci i spokojne, nudne życie. Mówiłam i mówiłam, czasami uciekałam z pokoju, żeby móc zapłakać samej, ukrytej gdzieś w kącie. Razem z moją Mamą udawałyśmy silniejsze, niż byłyśmy. Babcia odeszła. Byli przy Niej wszyscy najbliżsi, którzy Ją kochają i nadal za Nią tęsknią. Nawet pies, nasza suczka Alwa. Po ostatnim oddechu zrobiło się bardzo cicho...

Opowiadam Wam to, a jest to bardzo intymna dla mnie historia, ale chcę żebyście wiedzieli, że bardzo żałuję tego, iż książkę "Oskar i pani Róża" przeczytałam dopiero teraz. Ta wzruszająca opowieść dziesięcioletniego chłopca była potrzebna w moim życiu już dawno temu. 

Książkę otrzymałam wraz z listem, w którym osoba wysyłająca mi ją, pisze, że i Jej ta książka pomogła w trudnym czasie, kiedy zmarła Jej przyjaciółka. Bardzo dziękuję, że podzieliła się ze mną książką i informacją o tym, dlaczego to tak ważna pozycja w Jej życiu.

Teraz jestem gotowa powiedzieć Wam odrobinę o tym, co to za książka.

Bohaterem książki jest dziesięcioletni Oskar, chłopiec chory na białaczkę, dla którego nie ma już żadnej terapii. Przeszczep szpiku nie dał oczekiwanych rezultatów, chemia tylko spowodowała wypadnięcie wszystkich włosów. Ten mały chłopiec wie, że umiera i jest bardzo dzielny, ale ma wokół siebie ludzi, którzy boją się choroby, śmierci. Wszyscy udają, że będzie dobrze, że będzie żył długo i szczęśliwie. Tylko ciocia Róża jest dla Niego szczera. To starsza już kobieta, będąca wolontariuszką w szpitalu dziecięcym. Ciocia Róża pozwala Oskarowi dojrzeć, dorosnąć i się zestarzeć. Proponuje chłopcu zabawę w wydłużanie dnia do 10 lat. Od tej pory każdy dzień życia chłopca to dla Niego 10 lat życia. Gdy rano ma 10 lat to następnego dnia budzi się, jako dwudziestolatek. I tak każdego kolejnego poranka. Przeżywa pierwszą miłość, żeni się i ma mnóstwo dorosłych trosk. Oskar pisze listy do Pana Boga, w którego nie wierzy podobnie jak nie wierzy w Świętego Mikołaja.

Chciałabym Wam przedstawić tą książkę w cytatach, ale musiałabym ją przepisać w całości. Wobec tego wybrałam tylko kilka.

"-Wydaje mi się, ciociu, że oni chcieliby widzieć ten szpital innym, niż naprawdę jest. Jakby człowiek przychodził do szpitala tylko po to, żeby wyzdrowieć. A przecież przychodzi się tutaj także po to by, umrzeć" (Oskar do cioci Róży)

"-Jeżeli będę zajmował się tym, co myślą głupcy, nie będę miał czasu na to, o czym myślą ludzie inteligentni."
(Oskar do cioci Róży)

"(...)Więc przedstawiam Ci moją dzisiejszą prośbę: chciałbym, żebyśmy się z Peggy pobrali. Nie jestem pewien, czy małżeństwo należ do spraw duchowych, czy to Twoja branża. Czy spełniasz takie życzenia, trochę jak agencja matrymonialna? Jeśli nie masz tego w ofercie, powiedz mi szybko, żebym mógł zwrócić się do właściwej osoby. Nie chciałbym Cię pospieszać, ale przypominam, że nie mam dużo czasu.(...)" (Oskar do Pana Boga)

"Kończąc ten list, zdaję sobie sprawę, że ostatecznie dzisiejszy dzień przeszedł dobrze. Pod znakiem rodziny. Adoptowałem ciocię Różę, zaprzyjaźniłem się z teściami i odzyskałem żonę w dobrym zdrowiu, chociaż około jedenastej zrobiła się różowa."
(Oskar do Pana Boga)

"Dzisiaj miałem między czterdzieści a pięćdziesiąt lat i narobiłem mnóstwo głupstw."
(Oskar do Pana Boga)

"-Przepraszam, zapomniałem, że wy też kiedyś umrzecie."
(Oskar do rodziców)

"(...)Ty jednak próbowałeś stworzyć świt. Ciężko Ci szło, ale nie dawałeś za wygraną. Niebo stawało się coraz bledsze. Nasycałeś powietrze bielą, szarością, błękitem, odpychałeś noc, wskrzeszałeś świat. Bez wytchnienia." (Oskar do Pana Boga)

"(...)To on w gruncie rzeczy nad nami czuwał." (pani Róża do Pana Boga o Oskarze)

Jeżeli jeszcze nie macie tej książki, nie czytaliście jej to polecam mocno. Króciutka, czyta się przyjemnie, ładnie napisana i niesie wiele przesłań. Nie trzeba być wierzącym w Boga, żeby znaleźć w niej to, co ważne, żeby zatrzymać się na chwilę i pomyśleć. 

 "Oskar i pani Róża"
Eric-Emmanuel Schmitt
Tłumaczenie: Barbara Grzegorzewska
Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 86
Bezcenna

https://wiedzmowa-glowologia.blogspot.com/p/wyzwanie-czytelnicze-2017.html

Bardzo mnie cieszy, że zaglądasz na mojego bloga.
Będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad, to mnie motywuje i nadaje większy sens temu, co piszę. Chętnie zajrzę też na Twojego bloga, jeśli jakiegoś prowadzisz.