Druga książka K.C. Hiddenstorm to właściwie książka pierwsza, chociaż wydana później niż "Władczyni Mroku", którą czytałam jakiś czas temu. W gruncie rzeczy to jest właśnie debiut Autorki, dość interesujący, ale i obarczony typowymi dla debiutów wadami.
"Popatrz mi w oczy i ujrzyj wiekuisty mrok, pocałuj mnie i przekonaj się, jak smakuje czyste szaleństwo."
Plątanie różnych rzeczywistości, lub jawy ze snem nie jest może nowym zabiegiem, ale zawsze intrygującym. Prawda i fikcja wymieszane w nieznanych proporcjach i wzbudzające mętlik w głowie czytelnika. Autorka za pomocą lekkiego pióra i nieskomplikowanej historii, odkrywa przed nami jeden z tematów, który od dawna nurtuje ludzkość, chociaż formułowany jest na różne sposoby. Czy świat, w którym żyjemy, bądź raczej wydaje nam się, że w nim żyjemy, jest prawdziwy? Czy to może ten świat z sennych widziadeł stanowi migawki prawdziwego życia? A może żaden z nich nie istnieje, a my jesteśmy tylko pustymi skorupkami zanurzonymi w cudzym umyśle, wymysłem, bajką? Nic nie jest pewne, a nawet zażycie czerwonej pigułki od Morfeusza nie gwarantuje nam poznania prawdy, przecież ona może nam po prostu przeprogramować tylko obraz na inny. Dołączyć jeszcze możemy teorie dotyczące wieloświatów i chaos poznawczy gotowy.
"Możliwe, że istnieją równoległe światy...
Możliwe, że istnieje życie po życiu...
Możliwe, że przeżywamy jedno i to samo życie setki razy...
Możliwe też, że jedno i to samo życie przeżywamy raz za razem, lecz na nieskończenie wiele sposobów... "
Hiddenstorm wybrała trudny temat, bo trzeba ogromnej samodyscypliny, żeby nie stworzyć na jego podstawie opowieści żenującej. Udało jej się napisać powieść ciekawą, kreatywnie zabarwioną i budzącą w czytelniku refleksyjność nad światem. Mimo wielu możliwości na bardzo grube potknięcia, Autorka obroniła się przed nimi i chociaż ta książka mogła być jeszcze lepsza, to i tak sprawia dużo frajdy z czytania.
Największym minusem tej pozycji jest to, co spotkało wielu debiutantów, czyli brak wprawy. Owszem powieść była poprawiana przez Autorkę, ale niestety zostało trochę kwiatków, które widzę, że odbijają się często mocną krytyką. Dużo bardziej podobał mi się język "Władczyni Mroku", bo chociaż styl wciąż podobny, to jednak bardziej dopracowany, a dowcip przyjemniej wyostrzony. Zrezygnowałabym z części wydumanych porównań, nie ze wszystkich, ale widać ich nadmiar. Niektórzy zwracają uwagę jeszcze na kolokwializmy i przekleństwa, według mnie zostały wprowadzone dobrze i pasują do danej sytuacji, ale to każdy musi ocenić sam. Generalnie język, którym posługuje się Hiddenstorm jest prosty, ale jednocześnie barwny i kreatywny, pomimo wspomnianych minusów.
Fabuła skupia się wokół Lisy i kolejnych etapów popadania w obłęd. Bohaterka jest sławną i bogatą aktorką, ale pozbawiona arogancji i samo zachwytu. Doznany na planie filmowym uraz, otwiera przed nią drogę do alternatywnego świata, w którym życie Lisy staje się koszmarem. Mamy również dość klasyczny wątek miłosny, który został ładnie wkomponowany w historię. Na szczęście nie jest to ten nieprzyjemny, wepchnięty na siłę romans, ale całkiem przyjemna i niejednoznaczna relacja damsko-męska. Wielorakości tego uczucia dopełnia przenoszenie go pomiędzy alternatywnymi światami, ale o co dokładnie chodzi musicie doczytać sami.
Lisa to osoba zachowująca się trochę w sposób dziecinny, nieco naiwna i niestety skryta, jeśli chodzi o własne problemy i dolegliwości. Zamknięcie w sobie wszystkich zmartwień nie dodaje jej siły, męczy i gnębi, by stać się kolejnym elementem dopełniającym wrażenia popadania w szaleństwo. Ten obłęd zabarwiony jest raczej mrocznie, wzbudzając pewien dreszcz. Za pomocą dość drobiazgowego przedstawienia psychiki tej bohaterki, możemy sami wejść w ten proces tracenia zmysłów, pomieszania rozumu i nie możności odnalezienia się w zwariowanej, niepewnej rzeczywistości. Takie wymieszanie fikcji tworzonej przez umysł z rzeczywistością, gdzie zacierają się granice prawdziwości, przywodzi mi na myśl schizofrenię, która jest chorobą całkowicie zmieniającą postrzeganie otaczającego nas świata. Szczególnie pod tym kątem, powieść Hiddenstorm, jest niezwykle frapująca.
"Pokażę ci strach w garstce popiołu."
Kim naprawdę była Lisa? Czy rzeczywiście podróżniczą pomiędzy alternatywnymi światami? Czy może wariatką, która nie odróżniła jawy od swoich snów i marzeń? Zakończenie nie odpowiada definitywnie na te pytania i pozostawia czytelnika z wątpliwościami. Przewrotność, którą oferuje ta książka, to smakowity kąsek, który sprawia, że trudno o niej szybko zapomnieć.
"Po złej stronie lustra" to książka, która nie podobała mi się tak bardzo, jak "Władczyni Mroku", ale również mnie nie zawiodła. Prawdopodobnie, gdyby Autorka dziś usiadła do tej powieści to byłaby znacznie lepsza, ale każdy musiał się kiedyś nauczyć swojego fachu i nie każdy od razu jest geniuszem we wszystkim. Opowieść jest ciekawa, wykonanie troszkę kuleje, ale czuję się usatysfakcjonowana lekturą. Fantastyka oprószona grozą to przyjemne połączenie, ale wiem, że nie każdemu spodoba się ta książka.
Bardzo dziękuję Autorce za egzemplarz do recenzji i liczę na kolejne powieści. Myślę, że K. C. Hiddenstorm ma ogromny potencjał i niezwykłą wyobraźnie, co mam nadzieję, że w przyszłości zaowocuje kolejnymi nieszablonowymi opowieściami z pazurem.
"Po złej stronie lustra"
K.C. Hiddenstorm
Wydawnictwo: e-bookowo.pl
Liczba stron: 461