Moje drugie spotkanie z twórczością Marty Kisiel pozostanie równie niezapomniane, jak pierwsze. Trafiła wprost do mojej duszyczki i całkowicie mnie oczarowała. Jej powieści dają wytchnienie od szarzyzny codzienności, radość i odświeżają umysł.
"Ach, rozumiem... Znaczy nie rozumiem, ale zaczynam się przyzwyczajać."
Dwudziestopięciolatka o rudych włosach i urodzie raczej nienachalnej, imieniem Salomea, a pieszczotliwie nazywana przez bliskich Salką, postanawia uwolnić się od dręczącej ją , nieco dziwnej rodzinki, wyprowadzając się do Wrocławia. Historia brzmi, jak wiele innych, prawdziwych opowieści o tym, jak to latorośle próbują uwolnić się wreszcie spod nadopiekuńczych skrzydeł rodziców. Na tym jednak kończą się podobieństwa i jako taka normalność.
Dom, w którym wynajęła pokój, skradł moje serce już od pierwszego zaczytanego o nim zdania. Stare domostwa przyciągają mnie jak magnes i to nie tylko te piękne posiadłości w wyrafinowanym stylu, ale również proste domy zwykłych ludzi. Czuję w nich duszę, jakby szeptały do mnie. No właśnie z tym szeptaniem to w przypadku domu z "Nomen omen" sprawa jest zupełnie dosłowna. W telefonie słychać głosy, Warcraft wypluwa dziwne komunikaty w różnych językach. Dom na Lipowej cieszy się nie najlepszą sławą, a prawdę mówiąc to raczej jakimś dziwnym lękiem wśród mieszkańców Wrocławia. Właścicielka wydaje się być osobą dość niezrównoważoną emocjonalnie. Momentami zimna i nieprzystępna, w innych chwilach, z turbanem na głowie, rozsiewa wokół siebie radość. Pełnia dziwactw i nieszczęść Salki nadchodzi w chwili, kiedy jej brat, po wyrzuceniu go z akademika, również postanawia się sprowadzić na Lipową.
"- Siostra, gdybyś powiedziała, że widziałaś jak pływam pieskiem w rynsztoku, przebrany za Myszkę Miki i nawalony jak marabut, to pewnie bym się nie wypierał, ale po parkach na pewno się nie szwendam. Mam swoją godność."
"(...) podreptali razem do taksówki. Również i ten kierowca próbował stawiać opór, gdy usłyszał o Lipowej pięć, lecz dziewczyna, przemoczona, zziębnięta i zdezorientowana jak nigdy w życiu, tym razem nie dała się porzucić byle gdzie jak worek wyjątkowo mokrych kartofli. Zamiast tego, zwymyślała taksówkarza od serca, obficie plując jadem, świętym oburzeniem i resztkami wody z Odry. Mało brakowało, by wniósł ich do willi na rękach."
Moim absolutnym faworytem w tej książce jest Roy Keane, czyli papuga, która upodobała sobie dietę wafelkową. Jednak nie jest chytry i wafelkiem czasami się podzieli. Dzielnie powtarza różne słowa i mocno uczestniczy w życiu rodzinnym domu. Jego zaangażowanie w przypadku wspólnych sesji Warcrafta jest wręcz niesamowite. Rozczula również tym, że wybrał sobie Salkę na nową ulubienicę i uparcie pakuje jej się do łóżka. Wypisz wymaluj, jak mój malutki Rico, czyli nasz domowy papuziak, który najbardziej na świecie lubi się wpakować do mnie pod kołdrę.
Książki Marty Kisiel przepełnione są inteligentnym humorem, przyjemnym splotem komizmu słownego i sytuacyjnego. W dużej mierze wszystko oparte zostało o przypadek, los złośliwy i przewrotny, oraz na niezwykłych kreacjach bohaterów. W porównaniu do "Dożywocia", tutaj uświadczymy zgrabniejszy rys fabularny, który dopełnia satysfakcję czytelnika. Co więcej "Ałtorka" nie poszła na łatwiznę i nakreśliła opowieść, w której łączy fascynujące perypetie rodzinne ze smutnymi wspomnieniami wojny. Zarówno jedna, jak i druga warstwa skonstruowana lekko i przystępnie, ale pozostawiająca drogę pewnej refleksji o naturze rodzinnej, jak i o historycznej matni. Można więc zaczytać się dla przyjemności, jak i wysnuć dość życiowe wnioski.
"Na papierach podpisywanych przez polityków i generałów wszystko wydaje się proste.Temu zabrać to, tamtemu dać tamto, tę granicę przesunąć tam, a tamtą tu. Lecz w tym najprostszym, ludzkim wymiarze, daleko od frontów, zawsze w czyimś sercu pozostaje głębokie poczucie niesprawiedliwości."
Wachlarz postaci jest bardzo różnorodny. Większość odbieramy jako pozytywnie zakręcone jednostki, bardziej lub mniej inteligentne. Nawet Niedaś, który wydaje się być wyjątkowo prostolinijny i niestety dziedziakowato niemądry, taki lekkoduch, potrafi oczarować jakimś wewnętrznym urokiem. Babcia Salki i Niedasia to osoba absolutnie cudowna, wspaniałe wsparcie dla wnuczki, kobieta mądra życiowo i bardzo ciepła. Przywodzi na myśl wręcz taką bajkową babcię, u której zawsze można znaleźć bezpieczne schronienie za spódnicą. Rodzice z kolei są dobrze postrzeleni, szczególnie matka. Kobieta, która w jakimś stopniu pozostała dziewczęciem, wolna i bardzo otwarta, aż za bardzo.
"Niedaś był jednak całkowicie uodporniony na odczucia inne niż własne, rozumiejąc wyłącznie wyższe emocje, takie jak LOL, ROTFL i tym podobne."
Pojawia się też miłość i to w wielu barwach. Oczywiście ta młodzieńcza, jeszcze niewinna i rodząca się w delikatności, zawstydzeniu, najbardziej przykuwa uwagę. Znajdziecie też miłość, która pojawia się w gwałtowności nieporozumień. Uczucia rodzące się w tej książce, lub odkrywane na nowo, mimo pewnej niesamowitej otoczki, przywodzą na myśl szczerość, ludzką prawdę.
To, co jeszcze mi się bardzo podoba u Marty Kisiel to umiejętność wplecenia do fabuły elementów fantastycznych, ze znanymi nam z mitologii motywami. Świetnie przekuwa to wszystko na polskie warunki społeczne i historyczne, wykorzystując nasze narodowe cechy. Jej język jest elegancki i dopracowany, co sprawia ogromną przyjemność.
"- Młody człowieku, czy ty masz dno? - zwróciła się do niego.
- Teoretycznie. - Wysiorbał z miseczki resztki śmietany po mizerii.
- A praktycznie?
- Nie wiem - przyznał szczerze - ale jestem otwarty na eksperymenty."
Mogłabym tak się zachwycać twórczością tej Pisarki w nieskończoność. Polecam Wam gorąco. Za komizm i warsztat językowy, za nietuzinkowych bohaterów, za przypadki, które chodzą po ludziach, za ciekawy splot wydarzeń i osób, za Roya Keana, za śmiech, który niósł się po całym bloku i w komunikacji miejskiej... za to wszystko serdecznie dziękuję Marcie Kisiel i Wydawnictwu Uroboros.
"Psychopaci z hakiem, psychopaci z lustra, psychopaci w szafie, rany boskie, psychopaci z hakiem z lustra w szafie!!! (...) Chrapiący psychopata to było jednak coś nowego."
Marta Kisiel
"Nomen Omen"
Wydawnictwo: Uroboros
Liczba stron: 336