„Opętanie” otrzymałam w prezencie urodzinowym od Przyjaciółki. Lubię kryminały, thrillery, horrory. Kojarzę dlatego trochę nazwisk, tytułów z tej kategorii książek. Jednak o Ludwigu Thorze nie słyszałam. Okazało się, że „Ludwig Thor” to pseudonim Jerzego Kowalczyka, dziennikarza kryminalnego.
Policjant z Warszawy, Lorenc, po bardzo traumatycznych przeżyciach, zostaje przeniesiony do małej miejscowości Gorzkowo. Była to chyba jedyna możliwość, aby mógł nadal pracować w zawodzie. Przeszłość jednak nie zostaje zamknięta, a wciąż nawiedza i grozi. Uczciwy glina, który nie boi się wziąć spraw w swoje ręce, jeśli oficjalne drogi zawodzą.
A w Gorzkowie...
Ludzie, którzy milczą, bo tak wypada, bo przecież niemożliwe jest by ten dobry człowiek coś zrobił. Ludzie, którzy nie dopuszczają do siebie, że opcji jest wiele. Oni z góry wiedzą, co i jak. No przecież znają tutaj każdego i wszystkie miejscowe plotki.
Jeśli wszyscy te plotki powtarzają to muszą one być prawdziwe. Jest jedna wersja wydarzeń, wygodna, bo nie pozwalająca na wskazanie we własnym stadzie jednostek ułomnych, agresywnych, złych. Chodzi do kościoła, na rekolekcje, z księdzem rozmawia? Pobłądził, ale przecież nie jest złym człowiekiem. Co z tego, że pobłądził po raz 20 tylko w tym tygodniu? Żałuje tego, co zrobił, nie ma sensu w tym bólu mu dokładać jeszcze jakiś przesłuchań, czy piętnować, przecież to dobry człowiek jest.
Tak wygląda w skrócie obraz miejscowej społeczności. Oczywiście istnieją wyjątki, ale przytłoczone, czy wręcz stłamszone przez większość. Mieszkańcy Gorzkowa blokują pracę Lorenca, który nie może zebrać dowodów czy przesłuchać świadków. Niesamowite, jak wszystko można zamieść pod dywan, a w tym procederze bierze udział sam ksiądz proboszcz. Przerażające.
Mamy do czynienia z klasycznym kryminałem. Książka zaczyna się nierozwiązaną sprawą zaginięcia Ewy. Niewyjaśnione morderstwa, porwania, gwałty i jakieś zapomniane już sprawy, które wydają się być, w niewidoczny na pierwszy rzut oka sposób, połączone.
Dreszcz przechodzi, gdy poznajemy kolejne złe charaktery, a kilka ich jest. Mam na myśli nie tylko typową sylwetkę nazywaną "zły charakter", ale również postawy i osobowości, które są zepsute i paskudne, egoistyczne, niemoralne, zaplątane w korupcję, podejrzane interesy.
Jest to naprawdę niezły kryminał, z czystym sumieniem polecam. Co prawda, ja dość szybko domyśliłam się, jakie jest rozwiązanie głównej sprawy, ale autor wciąż podsycał moje wątpliwości, poddawał inne możliwości, a uwierzcie mi, że w tej książce prawie każdy może okazać się najgorszym potworem. Praktycznie do samego końca nie byłam pewna, a jednocześnie wciąż odkrywałam bohaterów książki.