Z niecierpliwością czekałam na pojawienie się kolejnej części Cyklu Kwiat paproci. Dzień po premierze tytułu „Noc Kupały” miałam ją już u siebie. Nie mogłam się powstrzymać, więc zostawiłam czytaną wówczas książkę i zniknęłam dla świata z „Nocą Kupały” i kawą w ręce.
Przy okazji „Szeptuchy” pisałam już o umieszczeniu świata słowiańskiego we współczesnych czasach. Polska chrztu nie przyjęła i panują wciąż wierzenia słowiańskie. Pomysł świetny i dobrze zrealizowany przez autorkę. W drugiej części cyklu zbliża się właśnie Noc Kupały.
Kupalnocka, pogańskie święto żywiołów ognia i wody, które mają moc oczyszczającą. Szczególnie ważna dla wyznawców Mokosz, bogini płodności, urodzaju, rodziny.
Pseudo przyjaciele, obłudni, wyprowadzający na manowce kłamstwem, wykorzystujący ufność swojej ofiary. I prawdziwi przyjaciele, nieco dziwni, ale jednocześnie oddani.
Szaleństwo, od którego nie można się uwolnić, zaraźliwe, pożerające duszę.
Odkrywanie prawdy o swojej przeszłości, o tym jak można zostać oszukanym przez najbliższych.
Wyścig z czasem w obliczu śmierci, tak bliskiej, że podnosi włoski na skórze.
Strzyga, dawna żona Dagome, opętana żądzą krwi, nienawiścią, którą kieruje na Mieszka i Jego Kobiety, chociaż sama wybrała swój podły los.
Gosława, nadal czasami denerwująca, okłamująca bogów w pogoni za legendarnym kwiatem paproci. Pojawiają się nowe zagrożenia, coraz więcej zaangażowanych bogów. Jednocześnie rozwija się miłość, która też poddaje w wątpliwość podejmowane decyzje.
Nie chcę opowiadać treści książki, przeczytajcie sami. Chciałabym jednak zwrócić uwagę na coś, co absolutnie nie jest bez znaczenia i wywarło na mnie spore wrażenie. Mam podstawy sądzić, a nawet widziałam dowody, że Autorka kreując ten świat słowiański sięga do literatury naukowej, ale się nią nie ogranicza. To jest kolejny, wielki plus. Bardziej ciekawskim polecam zapoznać się z "Mitologią słowian" Aleksandra Gieysztora, oraz publikacjami Przemysława Urbańczyka, jak np. "Mieszko Pierwszy tajemniczy".
Czytając Cykl Kwiat Paproci, wciąż nasuwają mi się skojarzenia ze "Zmierzchem". Przeczytałam to już dawno temu, ale nadal pozostał mi niesmak. W ogóle nie sięgnęłabym po książki Stephenie Meyer, gdyby nie to, że w ogóle nie rozumiałam, o czym rozmawiają moje koleżanki. Zebrałam się w sobie i nadrobiłam bardzo szybko. Spieszyłam się z czytaniem, jednak nie dlatego, że byłam ciekawa co dalej się wydarzy, ale dlatego, że chciałam jak najszybciej to odłożyć. Mam stety lub niestety taką cechę, że nawet gdy nie podoba mi się jakaś książka, a zaczęłam czytać, to czytam do końca. Nie wiem, może to jakaś nadzieja, że gdzieś znajdę chociaż mały urywek dla siebie. Historia "Zmierzchu" nie jest zła, ale postaci, dialogi, język dość męczące. Przebrnęłam, ale było to trudne dla mnie.
Skąd skojarzenie z cyklem Katarzyny Miszczuk? W porównaniu po prostu wydaje się być genialny. Język prosty, ale nie męczy, bo nie prostacki. Postacie nie są mdłe, rozmyte, wiecznie niezdecydowane, bo nawet irytujący charakter Gosławy jest po prostu Jej charakterem. Nie ma na siłę rozwlekanych opisów. Większość zdań coś wnosi, albo do treści, albo do wyobraźni. I opowieść jak najbardziej nadaje się do sfilmowania.
"Noc Kupały" jest naprawdę świetną, niesztampową, polską książką, zatopioną gdzieś pomiędzy ludowymi podaniami, wierzeniami słowiańskimi, a rzeczywistością. Katarzyna Miszczuk daje nam fantastyczny klimat, przypomina o korzenaich, zabawia nas, pokazuje paletę róznorodnych i ciekawych postaci. I ta cudowna lekkość czytania, która sprawia, że nie wiesz kiedy docierasz do ostatniej strony i chcesz więcej. Znowu czekam, na kolejny tom, niecierpliwie. Spróbuję przeczekać czytając inne książki i pisząc Wam o nich.
Książkę znajdziecie w Skarbnicy, na regale z tytułami, które polecam.