Na okładce czytamy "amazońska wyprawa tropem zabójczej obsesji".
Czytanie tej książki było moim prywatnym polowaniem na legendę… Legendarne Eldorado, gdzieś w Ameryce Południowej, pełne skarbów, zaklęte lub przeklęte tak, że poszukiwacze znikali bez śladu.
Nie wiem czy jest to bardziej powieść podróżnicza, czy może detektywistyczna, czy reportaż, albo biografia. Splot gatunkowy, jaki funduje nam David Grann nie może zostać jednoznacznie określony, zaszufladkowany. W pewnym sensie mamy wszystkie te gatunki w jednej książce.
Pułkownik Percival Harrison Fawcett był podróżnikiem, poprowadził wiele ekspedycji, między innymi wytyczając granicę między Brazylią a Boliwią. W 1925 roku Fawcett jako członek Królewskiego Towarzystwa Geograficznego ogłosił, że odnajdzie mityczne miejsce, które nazwał "miastem Z". Dlaczego tak zależało Mu właśnie na tym legendarnym mieście? Nie wiemy dokładnie, może chciał się okryć sławą, może chciał zdobyć bogactwo, jak wielu innych przed Nim, a może przez wszystkie lata życia pielęgnował w sobie obsesję, szaleństwo. Trzeba pamiętać, że Fawcett żył w czasach, kiedy mapy świata nie były tak dokładne, kiedy jeszcze mieliśmy bardzo wiele niezbadanych części naszego globu. Takim miejscem była wówczas Amazonia.
Podróżnik zaginął, ślad się po Nim urwał, zniknął i do dzisiaj nie wiemy, co właściwie się z Nim stało. Kolejne wyprawy śladem Fawcetta również rozpływały się w dzikiej Amazonii.
David Grann, amerykański dziennikarz, w 2005 roku również postanawia podążyć ich śladem. Częściowo zniewolony tą samą obsesją, a częściowo złakniony wieści o "jednym z ostatnich indywidualnych eksploratorów" i innych ekspedycjach, które przepadały. Pisarz korzystając z dzienników, listów do rodziny i innych dokumentów na temat poszukiwań Fawcetta próbuje kierować dokładnie jego śladem.
Nie jest to proste zadanie. Amazońska dżungla piękna, dzika, poruszająca, niczym raj, jednocześnie okazała się być "zielonym piekłem". Z pewną bezczelnością wchodzi w ten trudny, wciąż dla nas nie do końca poznany świat. Po raz pierwszy udaje się w taką podróż, bez doświadczenia, bez pewności dokąd zmierza.
Niebezpieczny, zaraźliwy obłęd, który wciąga nas w książkę sprawia, że czytelnik daje się ponieść tej historii. Nie orientujemy się nawet kiedy, zaczyna nas wypełniać po brzegi, kiedy jesteśmy o krok od szaleństwa, kiedy kiełkuje w nas i rozwija się ta myśl, jak u wielu innych przed nami... żeby dołączyć do tej wiecznej ekspedycji.