"Dziecko" - Fiona Barton

Rynek wydawniczy obecnie przepełniony jest różnorodnymi tytułami i trudno mi czasami nadążyć za nowościami. Wkurzam się też mocno na rysowany wokół książek marketing, który nakręca czytelników na to, że oto właśnie mają przed sobą absolutne dzieło i bez przeczytania go będą ubodzy, jak sklepikarz nie potrafiący liczyć na kalkulatorze, albo kelnerka, która nie umie odpalić świeczki przy obsługiwanym stoliku. A później, jak to często bywa z reklamą, mocno zderzamy się z rzeczywistością. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest dla mnie to, że książka może być naprawdę dobra, ale przez wmawianie czytelnikom, co zastaną wewnątrz, wydawcy fundują im zawód, bo to co w niej najlepsze mieści się w zupełnie innej perspektywie.
Myślę, że podobnie stało się z "Dzieckiem" Fiony Barton. Opis i reklama mogłyby uwypuklić inne zalety tej historii, zamiast się skupiać na "pasjonującym thrillerze psychologicznym". Sięgałam po nią z nadzieją na naprawdę wyśmienity dreszczyk, ale okazało się, że dreszczyk był raczej średni. Jednak zainteresowały mnie w tej powieści inne kwestie i muszę przyznać, że jestem bardzo zadowolona z lektury.
Bardzo mnie cieszy, że zaglądasz na mojego bloga.
Będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad, to mnie motywuje i nadaje większy sens temu, co piszę. Chętnie zajrzę też na Twojego bloga, jeśli jakiegoś prowadzisz.