Okrasiłam moją opinię tym wstępem, bo chciałam unaocznić Wam, że to nie jest fikcja literacka, a przynajmniej to, że takie rzeczy się dzieją, że takie nędzne kreatury istnieją i mają się świetnie.
Wracając do książki, "19 dołków, czyli jak ukraść spółkę" to debiut literacki Adama Guza. Znaczące jest to, że Autor to doradca transakcyjny, który ponad 20 lat prowadził butik inwestycyjny, oraz zajmował stanowiska w zarządach i radach nadzorczych spółek notowanych na giełdzie. Płynie stąd jasny wniosek, że nie wymyślił opisywanych machlojek, a nie raz mógł się z nimi spotkać w biznesie.
Opowieść rozpoczynamy od spotkania trzech członków zarządu z radą nadzorczą firmy. Zostali wybrani, aby wyciągnąć firmę z trudnej sytuacji i obiecano im za to akcje. Jednak rada nadzorcza nie zamierzała się zgodzić na przekazanie oczekiwanej liczby akcji. Wobec tego, zagniewany zarząd w odwecie postanawia przejąć spółkę.
Prezesem jest Jarek i to główna postać tej historii. Bezwzględny gość, który nie cofanie się przed niczym w pogoni za kasą. Tak naprawdę decyzja rady nadzorczej nie była powodem, dla którego postanowił podjąć wszystkie podłe działania, to tylko wyłącznie pretekst. Jarek, który wygryzł najpierw ze stanowiska poprzedniego prezesa, swojego rodzonego brata, to człowiek, który ma cechy osobowości psychopatycznej, zimno kalkuluje swoje zyski i straty, opłacalność każdego ruchu i liczy wyłącznie kasę. Kasa, kasa, kasa... Momentami wydaje się, że ma jakieś ludzkie odruchy, ale wszystko wciąż się zamyka w ramach profitów, jakie coś przyniesie.
Pozostali członkowie zarządu, Mariusz i Robert, to ludzie, którzy mają więcej skrupułów. Robert to osoba, która nie ma tak wielkich ambicji, sukces, który dotąd odniósł jest dla niego wystarczający, nie potrzebuje zawrotnych pieniędzy. Łatwo nim manipulować.
Przejęcie spółki to nie jest wcale prosta sprawa. Nie wystarczy znajomość kilku kruczków prawnych. Musi być ścisły plan, trzymany w bezwzględnej tajemnicy, kontakty i haki na najważniejszych graczy. Trzeba planować i przewidywać ruchy przeciwnika, sterować ludźmi tak, by się nie spostrzegli. Szantaż i manipulacja.
Książka nie pokazuje wyłącznie sposobu na przejęcie firmy. Opisana historia to opowieść o tym, jak działa biznes i różne powiązania w biznesie. Banki przestają być instytucjami zaufania, licząc nie tyle zyski samego banku, co także prywatne łapówki i inne korzyści. Prawnicy stają się podłymi hienami, które lawirują w interpretacji prawa i wyszukują dodatkowe okazje, jak niecnie oszukać przeciwników swojego klienta. Zagraniczni inwestorzy w tych cwanych układach orientują się, że są tylko narzędziem, ale również wspomagając takie wątpliwe zagrania, mogą w łatwy sposób zwielokrotnić swoje zyski.
Nie ma znaczenia rodzina, nie ma znaczenia koleżeństwo, jest tylko bezwzględne dążenie do celu i zimna kalkulacja. Symbolem charakteru Jarka było akwarium, które sprawił sobie w gabinecie. Z czym Wam się kojarzy akwarium? Z uspakajającym chlupaniem wody, kojącymi pięknymi rybkami? Jarek ma w akwarium piranie i inne drapieżne okazy. Nie karmi ich, żeby spowodować walkę i wyłonić najsilniejszego osobnika. Z entuzjazmem przygląda się, jak ryby wzajemnie się zjadają. To go uspokaja i koi.
"Sebastian przyjrzał się mieszkańcom tego osobliwego akwarium. Szare ośmiornice, stalowe kraby pełzające po dnie, sine krewety i glonojady. Poza tym pływało tam pełno brzydkich ryb z wielkimi paszczami i z zębami ostrymi jak szpile. Najwięcej było drapieżnych piranii. Na samą myśl, jak bardzo są agresywne, wzdrygnął się. Stał jak zahipnotyzowany."
Nie polubiłam Jarka. Nie da się go lubić, nie kibicowałam mu, wręcz przeciwnie. Miałam nadzieję i trzymałam kciuki, by ktoś go w końcu wystawił, by coś poszło nie tak, by wkurzony akcjonariusz wynajął płatnego zabójcę i odstrzelił tego okropnego typa. Nie było mi go szkoda, kiedy miotał się w stresie, kiedy wrzody nie dawały mu spokoju i gdy żona z pasierbicą nie chciały nawet z nim rozmawiać. Przez cały czas chciałam, żeby ktoś go zwyczajnie zniszczył. Każdy kolejny jego krok, czyn tylko mnie zagęszczał w złości na niego.
Książka została podzielona na 19 rozdziałów. Każdy rozpoczyna się, krótkim opisem, przemyśleniem na temat gry w golfa. Nie znam się na golfie, ale muszę przyznać, że czytałam zafascynowana, bo nie spodziewałabym się, że ta gra może budzić tyle emocji. Przede wszystkim golf to opanowanie i precyzja, niezwykłe poskramianie własnego podniecenia, by dojść do celu w sposób elegancki, wręcz wyrafinowany. Bardzo ważne jest również zaufanie wobec współgraczy, gdyż nadarza się wiele okazji na małe oszustwo, na przybliżenie sobie lepszego wyniku. Kolejne rozdziały w taki specyficzny sposób są skomentowane opisem gry w golfa. Może się wydawać, że zbędnym, ale tak naprawdę naświetlającym i otwierającym oczy na pewne elementy.
"Nie wiadomo, w jaki sposób, ale osiągniesz idealną harmonię ciała i umysłu. Twoje dalekie uderzenia są perfekcyjne, w idealnym tempie, z właściwą energią. Nie dodajesz siły, a jedynie nakręcasz się jak spirala i potem twoje ciało oddaje skumulowaną energię."
Zakończenie jest fantastyczne. Niespodziewane i idealnie poprowadzone. Więcej nie mogę Wam zdradzić niestety.
Autor oddał do naszych rąk swego rodzaju przewodnik o tym, jak przejąć spółkę. Nie dokonał, co prawda jednoznacznej oceny takich poczynań, ale czytelnik wyłuska tą całą nieprawość. Napisana jest dość przystępnym językiem, może nie specjalnie wyrafinowanym, ale zrozumiałym i nie nużącym. Bohaterowie są mocni, o każdym dowiadujemy się nieco więcej, poznajemy odrobinę jego przeszłość i drogę do miejsca, w którym obecnie się znajduje. Jednak z żadnym się nie zżyłam, każdy też miał coś za uszami. Powieść mnie wciągnęła bardzo, czego się nie spodziewałam, bo też nie sądziłam, że taka tematyka może być skomplikowana i ciekawa. Biznes to dosadna i brutalna gra, może bezkrwawa, ale zawsze zbiera żniwo w postaci wielu ofiar. Kategoryczne decyzje i restrykcyjne dążenia, bez przyjaźni, koleżeństwa, kręgosłupa moralnego. Bardzo się cieszę, że nie muszę brać udziału w takiej grze i nie zamierzam nigdy takiej rozpocząć. Powieść polecam, warto ją przeczytać, bo to jedna z tych, z których można się zarazić odrobiną wiedzy. Może nie przyda Wam się taka wiedza w praktyce, ale dobrze wiedzieć, co się dzieje, rozumieć pewne procesy i wydarzenia. Poza tym to bardzo udany debiut.
Za przekazanie egzemplarza do recenzji bardzo dziękuję Wydawnictwu Novae Res.
"19 dołków, czyli jak ukraść spółkę"
Adam Guz
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 376
Ocena: 7/10