Wredna żona, co kazała Małżonkowi schudnąć...

Ruch to zdrowie - każdy Ci tak powie, prawda?

Mąż mi się trochę spasł. Brzucha dostał i ten brzuch omal nie został przyczyną odwołania naszych zaślubin, dwa lata temu. Sprawa dość prosta, powiedziałam, że ze ślubu muszę mieć piękne zdjęcia z Małżonkiem, a nie wyłącznie z jego brzuchem. Co więcej, każdy chyba wie, że to piękna Panna Młoda stanowić ma brylant idealny i gwiazdę wieczoru, więc nie mogło być tak, że mnie taki Jego brzuch przyćmi i zgarnie należne mi zachwyty. Ot, Małżonek wziął się za siebie i właściwie tuż przed ślubem doprowadził się do porządku, brzuch pozostał w wersji akceptowalnej, chociaż wciąż nie idealnej.

I ten nieidealny brzuch, co jakiś czas wtranżala się w nasze małżeństwo. Jako żona mówię wówczas stop! Trzeba go znów poskromić, do dzieła! I pół żartem, pół serio, przymuszam Małżonka do ćwiczeń.


Dobry Mąż chce sprostać moim wymaganiom, więc dzielnie podejmuje się rzucanych wyzwań, ale niestety ostatnio nic dobrego z tego nie wyszło.

- Boli mnie - mówi do mnie zdezorientowany, wskazując łapcią na to miejsce, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę, a zaczyna się wielki kanion.
- Pokaż, pewnie obtarłeś się, przy tych brzuszkach, na kości ogonowej.
- Nie pokażę, dobra przejdzie.

Nie przeszło. Moje znęcanie się nad Mężem w postaci zmuszania Go do ćwiczeń skończyło się operacją na Jego zacnych czterech literach i miesięczną rekonwalescencją polegającą na nieużywaniu tej części ciała. A spróbujcie tak jeden dzień nie używać pośladków?

Grupa Wydawnicza Foksal chyba gdzieś dotarła do informacji o wrednej żonie i stłamszonym Małżonku, bo postanowiła nas uraczyć książką, która pozwoli bezpieczniej rozplanować ćwiczenia fizyczne. Oto, całkiem niespodziewanie, zostaliśmy obdarzeni pozycją "Fit dla par" skonstruowaną przez Trenera Ewy Chodakowskiej, Tomasza Choińskiego. Widzicie przebiegłość Wydawnictwa Buchmann w już samym tytule? Podpowiem, dla jasności, "DLA PAR". To oznacza, że ćwiczymy wspólnie, że skończyło się poganianie Małżonka i wypatrywanie efektów.

Na szczęście sama odczuwam potrzebę oddania się nieco treningom dla ciała, jako że mój tryb pracy jest siedzący. Jak to mówią w zdrowym ciele, zdrowy duch :)

Poniżej znajdziecie kilka zdjęć i informacji o tej książce, która być może zrewolucjonizuje nasze życie i raz na zawsze wyeliminuje rodzący konflikty badzioch Małżonka. A i żonka pewnie zrobi się mniej wredna wyżywszy wcześniej nieco energii w przedstawionych ćwiczeniach.

Początek książki składa się na kilka ważnych spraw dotyczących treningu. To, co opisał Choiński może się wydawać oczywiste, ale będzie ważne szczególnie dla osób, które dopiero chcą doprowadzić się do dobrej formy.

"Dieta, trening i motywacja to trzy składowe, które wpływają na Twój końcowy sukces przemiany siebie. Kolejność nie jest tu przypadkowa - właśnie tak należałoby je ustawić pod względem roli, jaką odgrywają w budowaniu zdrowego stylu życia."

Trener nie przekonuje do drakońskich diet, a zaleca zbilansowane odżywianie. Co ważne, a często o tym zapominamy, zbilansowane i regularne posiłki to nie tylko zdrowe i bogate w składniki odżywcze produkty. Warto zwrócić uwagę na to, czego nasz organizm może potrzebować ze względu na ogólną kondycję, wiek, jak i indywidualne przypadłości. Będąc kobietą mam świadomość, że w pewnych momentach potrzebuję na przykład więcej żelaza. Ze swojej strony mogę polecić Wam zapoznanie się z dietą Montignaca, która miała zbawienne skutki na brzuszek mojego Męża przed ślubem. Schudł ok. 10 kg przy czym wcale się nie głodził, a cera odzyskała naturalną witalność. Nie było też efektu jojo, bo dieta nie polegała na głodówce. O diecie Montignaca możecie poczytać tutaj <klik>.


Zanim rozpoczniecie treningi trzeba koniecznie znaleźć swoją motywację. W krótkim rozdziale na ten temat nie znajdujemy nic odkrywczego, ale z pewnością podane wskazówki nie zawsze są dla nas oczywiste, np.:
  • elastyczność celu - by nie walczyć wciąż z tym samym wrogiem
  • partner - by wzajemnie się motywować
  • nagradzanie - za osiągnięcie jakiegoś celu sprawmy sobie nagrodę (nowy ciuch, książka, zabiegi kosmetyczne)
Nie określajmy też bardzo dalekich celów. Efekt, który chcemy osiągnąć ostatecznie podzielmy na mniejsze cele, które szybciej i łatwiej osiągniemy, by móc się nimi cieszyć.

Tomasz Choiński proponuje nam również wykonanie 4 różnych testów, które pozwolą na sprawdzenie naszej formy i określenie poziomu na jakim jesteśmy. To bardzo ważne, ponieważ w książce znajdziemy dwa trzydziestodniowe treningi na poziomach: początkujący i średnio zaawansowany. Dla w pełni zaawansowanych również znajdziemy odpowiednie zalecenia, ale pamiętajcie, że książka jest przeznaczona przede wszystkim dla tych, którzy nie potrafią zacząć.

Na każdy dzień przewidziano zestaw ćwiczeń. Nie ma konieczności by wykonywać je w parach, a wyłącznie sobotnie treningi wymagają współpracy. Jeżeli nie możesz wykonać ćwiczeń w parze to możesz je zastąpić innymi zestawami z książki. Dla mnie bardzo cenny jest też opis dotyczący tego, które partie ciała, mięśni angażujemy w danym zestawie. Pozwala to na nabranie świadomości o poszczególnych mięśniach.

To, co z pewnością będzie ważne dla wielu osób to to, że każdego dnia trening zajmuje ok. 20 minut razem z rozgrzewką i rozciąganiem (które również zostały opisane w książce). Opisy i zdjęcia pomagają wykonać każde ćwiczenie poprawnie i bezpiecznie, by nie nabawić się przykrych kontuzji.

Ja już zaczęłam ćwiczyć z Choińskim, a Wy? :)





Bardzo mnie cieszy, że zaglądasz na mojego bloga.
Będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad, to mnie motywuje i nadaje większy sens temu, co piszę. Chętnie zajrzę też na Twojego bloga, jeśli jakiegoś prowadzisz.