Powieść, która wciąż czeka na swojego wydawcę - "Wpływ" Bruna Kadyny


Bruno Kadyna to Pisarz, który wciąż mnie zaskakuje. I nie chodzi tutaj nawet o Jego wyobraźnię, acz przeobrażenia jakich dokonuje w swoich tekstach. Nie da się oceniać rozumnie jego twórczości czytając wyłącznie jedną historię, bowiem możemy wpaść w pewną pułapkę, która nie pozwoli nam docenić opowieści. Dopiero gdy uda się czytelnikowi wyniuchać tę specyfikę utworów i przetrawić ją wraz z nietypową konstrukcją, zaczyna on nadążać za Autorem. Każda opowieść, którą snuje Bruno, jest naznaczona pewnymi drogowskazami, dość subtelnie, lecz odbijają się one wyraźnie na samej kompozycji tekstu, języku, architekturze zdania i logice. Patrząc na tekst płasko, bez jakiegokolwiek zaangażowania się, można nie tylko pominąć ważne przesłania, ale i nie zrozumieć właśnie tej części warsztatowej.

"Wpływ" to powieść, która jeszcze nie została wydana, ale mam nadzieję, że jakiś mądry wydawca się nią zainteresuje.


Opowiada o zgubnym działaniu nałogu, palenia marihuany, dla samego raczącego się, jak i jego otoczenia. Adrian, doświadczony tragedią, uciekał od rzeczywistości, od stawienia czoła teraźniejszości. Konsekwencje jego działań są ogromne, nie tylko dla niego. Wybuchy agresji, narastająca złość i frustracja, podsycane ciągłym głodem po odstawieniu, niszczą relacje z najbliższą mu osobą, z córką. Walka z samym sobą zawsze jest nierówna, bo to my dla siebie samych pozostaniemy najtrudniejszym przeciwnikiem. Nasze słabości, które przykrywamy brawurą lub awanturnictwem, nie znikają, a gnieżdżą się głęboko i mnożą kolejne problemy, kolejne lęki. To przeklęte koło się zamyka. Trzeba ogromnej determinacji i odwagi by przełamać własną klątwę.

Główny bohater upada, wiele razy upada i, bez względu na przyczyny, najważniejsze jest to, że wstaje. Powoli odnajduje w sobie zapomniane pokłady człowieczeństwa, ojcostwa, dobrego człowieka. Ostatecznie pragnie spokoju dla siebie i swojej córki, zwyczajnego i nudnego życia. Jednak nie jest to proste, kiedy okazuje się, że zupełnie niechcący i nieświadomie zwrócił na siebie i swoją rodzinę uwagę demonów. Szczególnie jednego, który kryje się pod wieloma imionami jak Kursaa, Ba'el, ale właściwie nie ma znaczenia, w jaki sposób go nazwiemy. Metody zła są różne, ale główną drogą jest idealne kłamstwo, kłamstwo mamiące i zaślepiające. Za zasłoną jakiegoś specyficznego dobra, za wrażeniem korzyści bez negatywnych konsekwencji kryje się największy mrok.

Ciekawy jest tutaj wątek otwierania umysłu, rozwijania swojej duchowości przez medytację z pomocą różnych substancji psychoaktywnych i ćwiczeń. Zaproszenie do dyskusji o tym, czy aby to, co wydaje się uwalniać człowieka nie stanowi raczej kolejnych etapów do niewolenia przez czyste zło. Zło bowiem nie funkcjonuje w prawdzie, a w kłamstwie. Manipulacja człowiekiem jest prostsza, gdy ten uważa demoniczne siły za bzdurę, bajki dla dzieci. Jednocześnie świadomość istnienia, nawet gdy nie dopuszczamy jej jako prawdy do siebie, to kolejny element, który otwiera pewne drzwi. Tak jakbyśmy bagatelizowali czyny człowieka, który właśnie do nas mierzy z naładowanej broni. 

"- Wiem, że to brzmi śmiesznie. Przez lata religijnego zagmatwania, fikcji literackiej, filmów i bajek na temat diabła, ludzie tak o nim myślą, jak o wymyślonej postaci z bajek. Nie wierzą, że to potężna, zwyrodniała i realna osoba. Ludzie wolą wierzyć w kosmitów, niż w kogoś, kogo istnienie potwierdza mnóstwo dowodów."

Wszystkie postaci w tej powieści są w pewien sposób teatralne. Każda odgrywa swoją rolę skrupulatnie i niesie na swoich barkach przesłanie dla czytelnika. To niesamowite, bo z jednej strony są tak zwykli, ukazują tak naturalnych, zwyczajnych ludzi, a z drugiej strony mamy wyraźnie sklasyfikowane osobowości i problemy.

Jedną z bardziej tajemniczych i ciekawych postaci stał się dla mnie dziadek Adriana. Człowiek, który jest czynnie zamieszany we wszystko, co się dzieje, ale nie możemy ustalić, jaki właściwie jest. Trudno ocenić tego bohatera, ponieważ stanowi jakby punkt splątania pierwiastka ludzkiego i demonicznego. Analizując na spokojnie jego poczynania można dojść do wniosku, że był w jakimś sensie tym, który próbował odsunąć ten gorzki kielich od innych wypijając go samodzielnie.

Autor zastosował bardzo nietypową narrację, w trzeciej osobie i w czasie teraźniejszym. Wydarzenia są przedstawiane na bieżąco, chronologicznie i jasno. Momentami daje to wrażenie, jakbyśmy jednocześnie czytali didaskalia do jakiejś sztuki. Przetkana została również myślami głównego bohatera, które są wyraźnie zaznaczone, oddzielone od reszty tekstu. O ile na początku lektury ta specyficzna narracja i prostota zdań, języka mogą się wydawać drażniące, to już po chwili wciągamy się w historię i możemy przywyknąć do tej dziwnej budowy. Z drugiej zaś strony, gdy tylko uświadomimy sobie o czym jest ta powieść to zaczynamy też dostrzegać, że w kompozycji oddany został sens. Czy ktoś z Was miał do czynienia z wynurzeniami narkomana? Pustoszące organizm działanie narkotyków ma również duży wpływ na działanie naszego mózgu, sposób wypowiedzi, bogactwo formy i słów. W książce Kadyna świetnie odzwierciedlił ewidentne ubytki umysłowe, które powoduje nałóg. Znałam takich, co stoczyli się całkowicie, znam takich, co się uratowali całkowicie lub częściowo i mogę powiedzieć, że właśnie tak ich się słuchało lub słucha.

Wiem, ktoś mi powie zaraz, że przecież marihuana to narkotyk miękki i tak mocno nie szkodzi. Szczerze? Nawet kawa w nadmiarze szkodzi. A biorąc pod uwagę coś, co powiedział mi były narkoman, to może kiedyś to zielsko było nieco zdrowsze. Teraz hodowane na plastiku i podlewane chemikaliami... naprawdę lepiej uzbierać halucynków w lesie, jeśli już koniecznie chcesz widzieć smoki.

U Bruna Kadyny próżno szukać wydumanych i poetyckich słów. Nie znajdziecie też przemądrzałych filozoficznych traktatów zaszytych w dialogach. Tutaj króluje prostota, która fascynuje tym, że jednocześnie pozostaje tak znacząca. Twórczość tego Autora może się jednym podobać, a innym nie. Co więcej, może się Wam podobać część utworów, a inne nie, i nie widzę w tym żadnej sprzeczności. Opowiadanie historii zamyka się w kompozycji dopasowanej do niej samej, co oznacza, że mimo pewnych wspólnych cech charakterystycznych dla stylu Kadyny, każda potraktowana została inaczej i opisana w inny sposób.

Można się zastanawiać, czy ta historia to zapis narkotycznych wyobrażeń bohatera, czy jego rzeczywiste przygody zamknięte w specyficznej i odpowiedniej dla niego formie. Dla mnie ta powieść jest i jednym i drugim, dodatkowo niesie wiele nauki, a możliwości interpretacyjne sprawiają, że każdy może odnaleźć własny sens dla niej.

Mam nadzieję, że już niedługo będę mogła Wam ogłosić, że ta powieść została wydana i czeka na Was niecierpliwie w księgarniach. Trzymajcie kciuki. A na razie zachęcam Was do powieści "Metalowa Dolna" Bruna Kadyny, oraz opowiadań, które znajdziecie tutaj <klik>.

"Wpływ"
Bruno Kadyna
Liczba stron: 213
Ocena: 8+/10

Bardzo mnie cieszy, że zaglądasz na mojego bloga.
Będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad, to mnie motywuje i nadaje większy sens temu, co piszę. Chętnie zajrzę też na Twojego bloga, jeśli jakiegoś prowadzisz.