Niebezpieczne zabawy kredą - "Kredziarz" C.J. Tudor

"Głupcy biegną tam, gdzie aniołom strach nogi wiąże."

Umiejętność snucia opowieści to niezwykły dar, którego nie da się zdobyć wyłącznie poprzez szlifowanie warsztatu. Dobra historia, przedstawiona z pasją zawsze trafi do odbiorcy z siłą, której nie zapewni eleganckie składanie słów w wykwintne zdania. C.J. Tudor to autorka, którą mogłabym określić mianem dawnego bajarza, zaklinacza, a niewielu dotąd otrzymało ode mnie ten tytuł. "Kredziarz" to debiutancka powieść tej Autorki, ma swoje mankamenty, ale stanowi niesamowicie skrojoną opowieść, od której trudno się oderwać.


"Pewne rzeczy w życiu można zmienić: wagę, wygląd, nawet nazwisko. Ale inne są odporne na najsilniejsze starania i mimo szczerych chęci nie jesteśmy w stanie na nie wpłynąć. To te drugie w największym stopniu nas określają. Jesteśmy nie tym, co da się w nas zmienić, lecz tym, na co nie możemy nic poradzić."

Duża moc tkwi w dwutorowości tej powieści, gdzie przeszłość dopełniana jest teraźniejszością i odwrotnie, teraźniejszość wyjaśniana poprzez przeszłość. Dodatkowo sam klimat jest dość frapujący, małe miasteczko, w pewnym sensie zamknięta społeczność. Wszyscy się znają, każdy o każdym wie dużo, ale jednocześnie każdy skrzętnie ukrywa jakieś swoje tajemnice, bardziej lub mniej mroczne. Całość wydarzeń rozgrywa się jakby we własnych kątach, co nie stanowi nowości w tego typu literaturze, ale z pewnością działa na plus powieści. Lata '80 również nadają specyficznej atmosfery.

"Ludzie zawsze będą oszukiwać i kłamać. Właśnie dlatego ważne jest, żeby wszystko poddawać w wątpliwość."

Grupka dzieciaków, zaprzyjaźniona paczka, rozpoczyna zabawę z kredą. Odkrywają fascynujące zastosowanie kredowych obrazków w codziennych zabawach, spotkaniach. Jest w tym coś magicznego, tajemniczego, ponieważ posługują się tylko sobie znanym rysunkowym kodem. Radość z zabawy kończy się, gdy seria kredowych znaków doprowadza przyjaciół do makabrycznego odkrycia w pobliskim lesie. Poćwiartowana, starsza koleżanka, ledwie przykryta kupką liści. Nikt nie wie, kto sporządził drogę do miejsca zbrodni, ani kto jej dokonał.

Dzieciństwo to okres w życiu, który najmocniej naznacza człowieka. Wielokrotnie dopatrujemy się źródła problemów dorosłości właśnie w dzieciństwie. Dzieciaki z "Kredziarza" bardzo się od siebie różnią, jednak każde z nich ma swoje potwory, z którymi przychodzi im się zmierzyć. Bolesne doświadczenia codzienności, czy to bieda, czy autorytarni rodzice, czy przemoc, zostają spotęgowane przez kilka kolejnych tragedii w miasteczku, by apogeum osiągnąć przy odkryciu bestialskiego morderstwa. W gruncie rzeczy o każdej z tych postaci można napisać oddzielną książkę i jestem przekonana, że byłoby o czym pisać. I właśnie ta grupka dzieciaków najbardziej przypomina nam "Stranger Things".

"Dorosłość jest zwykłą iluzją. Jeśli się nad tym zastanowić, to nikt z nas tak naprawdę nie dorasta. Po prostu robimy się wyżsi i bardziej włochaci. Czasem się dziwię, że moje państwo pozwoliło mi prowadzić samochód i że nikt mnie nie bije po rękach za picie alkoholu w pubie."

Poza tym mamy postać głównego bohatera, który jednocześnie jest narratorem całej historii. Opowieść prowadzona jest w dwóch liniach czasowych. Pierwsza z nich to lata 80. XX wieku, kiedy Ed ma 12 lat. Druga to teraźniejszość, 2016 rok, gdzie Ed jest już dorosłym, 42-letnim człowiekiem. Obecnie jest raczej samotnikiem, nauczycielem w swojej dawnej szkole, osobą, która w jakiś sposób wciąż żyje przeszłością. To mocna i skomplikowana postać, chociaż nie należy do takich, z którymi można się polubić. Być może wynika to z jakiegoś depresyjnego charakteru, z pewnego poczucia beznadziejności jego życiowej sytuacji.

Jak już wspomniałam na początku, powieść ta ma swoje mankamenty, które można zrzucić na karb debiutanta. Pisarka stworzyła doprawdy niebanalną fabułę, intrygującą i budującą napięcie, ale chyba nie wycisnęła wszystkiego ze swojej historii. Dopracowana akcja to jednak nie wszystko. Zabrakło mi psychologii postaci, rozdmuchania nieco wątków obyczajowych i spojenia ich jakąś mniej skrytą refleksją. Bohaterowie nie są bardzo źle wykreowani, co więcej wcale nie są płascy, ale jednak zarysowanie konturów domaga się tutaj pokolorowania. Pozostają przez to w jakiś sposób nie dopowiedzeni i niemożliwi do poznania, a przez to trudni w ocenie. Ja miałam jeszcze problem z tym, by się z nimi poznać, bo wciąż odczuwałam mocny dystans, nie dopuszczali mnie do siebie.

"-Bo to nie są twoi przyjaciele, tylko ludzie, których znasz całe życie.
-Czy to nie jest definicja przyjaciół?
-Nie, to definicja parafii. Ludzie, z którymi czujesz się w obowiązku utrzymywać kontakt, ale robisz to z przyzwyczajenia, nie z chęci spędzania czasu."


Skończyłam czytać już jakiś czas temu, ale wciąż mam wrażenie, jakbym nie doczytała końca. Wynika to z tego, że Autorka nie doprecyzowała wszystkich wątków powieści. Finalny twist zdradza dużo i pozwala na różnorakie domysły, ale niektóre ścieżki zostały przerwane i niedopowiedziane. Być może takie było zamierzenie Pisarki, jednak we mnie pozostawiło czytelniczy niedosyt, jakby w moim egzemplarzu brakowało stron. Dodatkowo rozdmuchana kampania marketingowa wskazywała na pewne tropy, które nie znajdują potwierdzenia w fabule, a przynajmniej nie takie, jakiego oczekuje przeciętny czytelnik. O pewnych podobieństwach do "Strager Things" można rzeczywiście mówić, aczkolwiek "Kredziarz" to historia zupełnie innego typu i jeżeli chcecie po nią sięgnąć w myśl tych nieco naciągniętych porównań, to otrzeźwijcie z nich głowę i dopiero zabierajcie się za czytanie.

"Kredziarz" ma w sobie to "coś", co nie pozwala się oderwać, co mąci w głowie i nurtuje. C.J. Tudor ma bardzo przyjemny styl, chociaż należy pamiętać, że w przypadku polskiej wersji językowej, niebotyczne zasługi ma w tym również tłumacz, Piotr Kaliński. Fabuła nie należy do tych pędzących, chociaż przez cały czas trzyma w napięciu. Mroczny, nieco duszny klimat tworzy aurę, która pochłania czytelnika. Autorka wielokrotnie wodzi nas za nos, trudno przewidzieć, jak ostatecznie zakończy się ta historia. To bogata i nurtująca powieść, działająca na emocje i zapewniająca satysfakcjonujące zaczytanie. Mimo pewnych minusów, uważam, że to bardzo dobra powieść i chociaż jeszcze do końca tego roku daleko, to może to być jeden z lepszych debiutów 2018. 

"Bycie dobrym człowiekiem nie polega na śpiewaniu hymnów czy modleniu się do jakiegoś mitycznego bóstwa. Nie chodzi o noszenie krzyżyka i chodzenie co niedziela do kościoła, ale o to, jak traktujesz innych ludzi. Dobry człowiek nie potrzebuje religii, bo wystarczy mu przekonanie, że postępuje właściwie."

"Kredziarz"
C.J. Tudor
Tłumaczenie: Piotr Kaliński
Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 384
Bardzo mnie cieszy, że zaglądasz na mojego bloga.
Będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad, to mnie motywuje i nadaje większy sens temu, co piszę. Chętnie zajrzę też na Twojego bloga, jeśli jakiegoś prowadzisz.