Góry, jak niektórzy wiecie, to dla mnie najpiękniejsze miejsce na świecie. Zawsze są dla mnie wymagające, zawsze zmuszają do dużego wysiłku i pokonania swojej własnej słabości, ale i nagradzają za wytrwałość. Jednak nie sposób nie zauważyć też tego, co w górach budzi lęk. To miejsce, którego nie da się zupełnie oswoić, pozostanie niebezpieczne i nieprzewidywalne nawet dla wytrawnych zdobywców. Z drugiej jednak strony uzależnia niczym najbardziej uzależniające używki.
To hipnotyzujące i za razem przerażające otoczenie wykorzystał Łukasz Henel w swojej powieści "Demon". Głównym miejscem wydarzeń są Góry Sowie, a właściwie opuszczone schronisko na Wilczycy. Niepokojące opowieści miejscowych o tej okolicy, nie zniechęcają nowego opiekuna schroniska, Jana Piołuna, który cierpi na rzadką chorobę.
Jan Piołun to postać mroczna i jednocześnie może być traktowana jako osobowość dysocjacyjna. Osobowość dysocjacyjna polega na rozszczepieniu się wewnętrznego "ja" na kilka osób. W tym przypadku mamy sytuację zgoła odwrotną, ponieważ dochodzi raczej do wszczepienia się nowej osoby w duszę Piołuna. Bohater zmęczony swoją chorobą, bezsilny wobec niej, zniechęcony do życia i pogrążony w beznadziei to łatwy cel do zmanipulowania. Osaczany wciąż przez dosłownie potworne zło, otrzymawszy nadzieję na wyzdrowienie i pochłonięty bestialskim celem nazistowskich eksperymentów na ludziach staje się jakby naczyniem zła, idealnym do otworzenia mu bram i rozpierzchnięcia się po świecie. Z jednej strony patrzymy na niego, jak na kogoś kto pozwolił, a wręcz dopomógł tej hydrze wychynąć swoje łby, oczekując własnych korzyści. Z drugiej natomiast, mamy człowieka zniszczonego i słabego, który dostał ostatnią nadzieję. Czyż nie tak właśnie działa sam diabeł? Obiecuje dokładnie to czego najbardziej nam potrzeba, rozwiązanie naszych największych problemów, nawet dorzuca coś "w gratisie", ale cena jaką przychodzi zapłacić jest niewyobrażalna. Człowiekowi wciąż trudno pojąć, że życie naznaczone zostało trudem i pragnie szybkich, łatwych rozwiązań. Piołun to postać skomplikowana, której ludzką część ciężko będzie nam ocenić moralnie, bowiem granica, kiedy bohater zatraca się na rzecz demonicznych sił, nie pozwala nam dostrzec w pełni momentu, kiedy miał jeszcze jakiekolwiek prawo głosu. Dodatkowo wydaje się, że doznał pomieszania zmysłów.
Poznajemy też drugą postać, Lamberga, policjanta z Wałbrzycha. To bohater niby prostszy, ale głównie ze względu na twardość i niezłomność. Sytuacja w jakiej się znalazł nie zatrzymuje go, a pcha raczej do przodu, ku wyjaśnieniu zagadkowych morderstw. Zbrodnie, które dzieją się wokoło mają charakter zwyrodniałych rytuałów. Osobiste pobudki nie pozwalają mu odpuścić, dlatego rzuca się w wir wydarzeń poszukując szaleńca, który dokonał najpaskudniejszych, jakie można sobie wyobrazić, morderstw. Specyfika i historia tej postaci również w pewien sposób budzi niepokój. Do czego bowiem zdolny jest człowiek, który stracił właściwie wszystko?
Ważnym dla mnie wątkiem w tej książce jest również żałoba, którą został dotknięty Lamberg. Łukasz Henel oddał jej najszczersze oblicze, co rzadko się spotyka, ponieważ zwykle obraz albo skupia się na innych elementach nie nadając jej należytej pozycji, lub rozdrabnia ją w nieprzyzwoity sposób, jakby chcąc usprawiedliwić i poinformować, że przecież nic aż takiego się nie stało. Śmierć najbliższych osób zawsze będzie trudna, zawsze będzie to ten moment, kiedy traci się sens, radość, zdrowy rozsądek. Tak po prostu jest.
"Sednem każdej głębokiej tragedii są rzeczy banalne, a banał jest obcy artystom. Najbardziej bolą sprawy prozaiczne, a rozpacz i smutek atakują z zaskoczenia; straszną rzeczą jest obudzić się samemu w łóżku, które przez tyle lat dzieliło się z bliską osobą. Falę smutku przynosi widok drugiej szklanki herbaty, którą przygotowało się niejako z rozpędu, zupełnie zapominając, że nikt jej nie wypije, chyba że zrobimy to sami. Tragedia manifestuje się najdobitniej w rzeczach małych, takich jak ulubiony program telewizyjny nieżyjącej już osoby., na który natrafiamy przypadkiem, przełączając machinalnie kanały. Smutek żałoby nadchodzi w ciszy i prozie dnia codziennego."
Trzecią bardzo mocną postacią w tej książce jest stary góral, Plichta. Człowiek, który zna dawne legendy i obecne opowieści miejscowych o tym, co czai się w lasach w okolicy Wilczycy. Bohater pozytywny, który jakby brał na swoje barki odpowiedzialność za błędy przodków. Zadośćuczynienie zdaje się być dla niego celem nadrzędnym, aczkolwiek rozciągniętym na teraźniejszość.
Oczywiście najlepiej skrojone zostały te główne postacie. Wyraziste, mocne, pełne tętniącej w nich krwi. Jednak nawet drugoplanowi bohaterowie nie są bez wyrazu, nie stanowią bladego tła i nędznych dodatków. To ludzie, których chciałoby się poznać bliżej, którzy są ciekawi i intrygujący.
Barbarzyńskie eksperymenty nazistów to temat, który wciąż powraca zarówno w literaturze, jak i w dyskusjach. Można bowiem zrozumieć fascynację biologią ludzkiego ciała, jednak już trudniej przychodzi nam pojąć lub choćby dopuścić do siebie to, co wyprawiali niemieccy lekarze z ludźmi, by zbadać i sprawdzić swoje chore teorie. I nawet to niektórzy byliby w stanie przyjąć, bo czego się nie robi dla dobra nauki, prawda? Aczkolwiek czerpanie absurdalnej satysfakcji z zadawania innym bólu, cierpienia jest już niewyobrażalne. Przekonanie o wyższości jednej rasy nad inną, oraz możliwości wyhodowania nadczłowieka doprowadziły do otwarcia drogi demonom. Naukowe zainteresowanie przeradza się w sadystyczną pasję, która wciąż postępuje rozwijając wewnętrzny egoizm, poczucie wyższości i władzy.
Organizacja Ahnenebre nie jest wymysłem Autora, a założonym w 1935 roku między innymi przez Heinricha Himmlera, nazistowskim Towarzystwem Badawczym nad Pradziejami Spuścizny Duchowej, które miało na celu przede wszystkim wykazać wyższość rasy aryjskiej nad innymi. W 1939 roku została włączona w struktury SS i w czasie II Wojny Światowej wspierała eksperymenty medyczne na więźniach obozów koncentracyjnych.
Namaszczenie tej historii wątkiem z czasów II Wojny Światowej i nazistowskim bestialstwem było świetnym wyborem. Łukasz Henel doskonale się czuje w przekuwaniu powojennych, mrocznych legend na ciekawe i spójne historie. Absolutnie jest to niesłychanie dobra kanwa do snucia opowieści grozy.
Poza tym można zauważyć pewną nutkę filozofii, trochę miejsca do refleksji nad pytaniami, które ludzkość zadaje sobie od wieków. Sens życia? Walka z przeciwnościami? Dobro i zło? Mimo, iż nie wszystko zostało ujęte wprost to zmusza czytelnika do sięgnięcie w głąb, w głąb siebie.
Już od pierwszych stron czujemy niepokój i obrzydzenie, ponieważ w całość wprowadza nas makabryczny prolog. Autor umiejętnie buduje napięcie i właściwie nie pozwala na jego opadnięcie. Powoli odkrywamy kolejne tajemnice, które pozornie wydają się przypadkowym nagromadzeniem zła w okolicy, jednak niech Was to nie zmyli. To przemyślana i drobiazgowo skonstruowana fabuła, z elementami mistycznymi. Niczego nie można być pewnym.
"Widzisz, ja wytrzymałem, straciłem wszystko,
to była straszna próba, ale dałem radę. Bóg myślał, że wytrzymuję dla
Niego, ale ja wytrzymałem dla siebie, i naprawdę nie wiem, który z nas
był wtedy sprytniejszy. Wiedziałem, że nawet najgorsze rzeczy nie mogą
trwać wiecznie."
"Demon" to horror wielowątkowy, bogaty i dobrze napisany. Pradawny chaos i wrota do innych wymiarów budzą ciekawość, ale również przerażenie. Klimat, jaki stworzył Łukasz Henel to nie tylko dobra groza, ale też niezła charakterystyka gór jako takich. Jak wspominałam na początku, niezaprzeczalne piękno stoi tam na równi z ogromnym niebezpieczeństwem i nieprzewidywalnością. Dodatkowo nie sposób nie zauważyć podobieństwa do "Lśnienia" Kinga. Opuszczony budynek, opętany szaleństwem stróż, a nawet wątek rodzinny przywodzą na myśl dzieło Kinga. Jednak nie jest to bynajmniej żadna kopia, być może jakaś drobna inspiracja, bo historia Henela to zupełnie odrębna opowieść, osadzona na innych wątkach. Warsztatowo książka została przygotowana świetnie, a i fabularnie skrojona jest zacnie. Jedyne czego mogę się czepiać to zakończenie, które nie było dla mnie specjalnie zaskakujące. Z drugiej jednak strony w zakończeniu też widać moc przekazu i jakby otwieranie nowej drogi do przemyśleń na temat odpowiedzialności i poświęcenia.
To bardzo dobra literatura grozy i jeżeli lubicie dreszczyk to przy tej lekturze z pewnością go Wam nie zabraknie. Polecam!
Podziemne miasto w Górach Sowich
"Demon"
Łukasz Henel
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 332
Ocena: 7+/10