Potwory w ludziach i sprawiedliwość w potworach...

Pamiętacie, jak przy okazji "Pozorności" pisałam o tym, że niektóre książki znajdują się w dziwnych i właściwie niepasujących kategoriach? "Kostuszka" chyba wszędzie została przypisana właściwie, jednak jest to horror podwójny. Groza rozpościera się dla mnie na dwóch płaszczyznach w tej powieści: obyczajowej i fantastycznej. Carla Mori stworzyła nietuzinkową historię, której największa siła tkwi w sferze obyczajowej, a fantastyczne elementy grozy to swego rodzaju dopełnienie i rozliczenie.

Kostuszka to zdrobnienie, którego rodzice używają wobec Konstancji, małej dziewczynki. Okrutny los pozbawia ją szczęśliwego dotąd dzieciństwa i ciska jej drobnym ciałkiem prosto w paszczę lwa, a właściwie to lwów. Pierwszą traumą jest zabójstwo matki. Drugą przejęcie opieki nad dzieckiem przez babcię i ciotkę. Babcie i ciocie kojarzą się zazwyczaj z rozpieszczaniem i dogadzaniem dziecku, a rodzice mają problem chcąc ustalić zasady, które nie zniszczą całego trudu włożonego w dotychczasowe wychowanie malucha. W tym przypadku nie ma mowy o żadnym rozpieszczaniu, ale o podłości, poniżeniu, znęcaniu się psychicznym i fizycznym. Trudno również twierdzić, że Konstancja jest główną bohaterką, ponieważ na pierwszy plan, na równi z nią, wysuwa się nieżyjąca matka, Anna. Kobieta doświadczyła patologicznej matki i wcale nie chodzi tutaj o alkoholizm. Po latach postanowiła spisać wszystkie swoje wspomnienia, a zeszyt właśnie z tymi notatkami towarzyszy jej córce.
Mogłoby się wydawać, że fabuła biegnie dwutorowo, ponieważ z jednej strony mamy teraźniejszość i tą małą dziewczynką, a z drugiej wspomnienia z dzieciństwa i młodości Jej matki. To nie jest przyjemny obraz. Budzi złość, zniesmaczenie, wściekłość, ból i bezsilność. Do granic możliwości rozstraja mnie krzywda dziecka, niewinnego dziecka, które zwyczajnie chce być dzieckiem. Podstawą tej historii jest paskudne i wynaturzone zło ludzi, którzy czują się mocni i władni wobec istoty zahukanej, zniszczonej i stłamszonej. Wykorzystują to w najpaskudniejszy sposób, jakby żywiąc się tą obrzydliwą uległością, strachem i własną przewagą. Poza tym przeżywanie realnego zła zostało jakby zwielokrotnione, a więź między matką i córką zacieśnia się. Niesamowite współodczuwanie to smutek, ale jednocześnie też zrozumienie. Zagubienie i odnajdywanie się.

Budzące się zło nie może podlegać ocenie jednoznacznej. Okrutne, bestialskie i mordercze, ale z drugiej strony staje się jedyną sprawiedliwością w życiu. Słowiańskie demony przyciągnięte bólem niewinnych nie omieszkają ukarać winnych. A kara jest sroga i bezwzględna.
Zamieszanie dziecka w te przerażające wydarzenia zmusza nas do zupełnie innego spojrzenia, bo to dziecko jest pomostem między przeszłością i teraźniejszością, oraz między złem i sprawiedliwością. 

"Zwykle los świetnie radzi sobie z utrzymaniem równowagi, ale są sytuacje, kiedy człowiek niepotrzebnie miesza w garnku przeznaczenia, a wtedy dzieją się rzeczy, które nigdy nie powinny się zdarzyć."

Autorka nie pokazuje od razu wszystkich kart. Nie wiemy z czym mamy do czynienia, nie wiemy w jaki sposób to działa, ani co łączy wiele wydarzeń. Wyjaśnienie przychodzi odkrywane powoli. Były jednak chwile, że nie chciałam wiedzieć. Carla Mori stworzyła opowieść grozy, która opowiada o niespodziewanym rozliczeniu ludzi, których nie powinno się nazywać ludźmi. Wykreowała przede wszystkim bohaterów złych, ale nie są to czarne charaktery, które można lubić mimo wszystko. Te postaci są nasiąknięte odrażającymi cechami, szpetne wewnątrz. Poprowadzenie akcji od sielanki do koszmaru dziejącego się w realnym świecie, poprzez nadprzyrodzone elementy grozy powiązane ze słowiańskimi wierzeniami, zakotwicza czytelnika w powieści. Dodatkowo stajemy się właśnie tym dzieckiem dotkniętym przez tragedię, nierozumiejącym, smutnym i obolałym w duszy. Trudno bowiem znaleźć jakiekolwiek wyjaśnienia, usprawiedliwienia dla krzywdzących ją ludzi. Muszę przyznać, że szczególnie przerażające są powieści, gdzie głównymi bohaterami są dzieci, do tego bezpośrednio połączone z wątkami grozy. Konstancja bowiem jest niczym wrota między światami.

Jedyne czego mi zabrakło to więcej słowiańskości. Książka się wydaje jakby niedopowiedziana na tej płaszczyźnie. Z drugiej jednak strony trudno znaleźć miejsce na uzupełnienie, bo mogłoby zepsuć powieść znajdując się gdzieś po środku fabuły, lub przyćmić zakończenie umieszczone w epilogu. Znalazłam pewną nieścisłość w fabule, jednak nie ma ona wielkiego znaczenia dla przebiegu całości.

"Kostuszka" to bardzo dobra powieść grozy, wielowymiarowa i zaczepiona mocno pazurami w sferze obyczajowej. Dramaty są ludzkie i nieludzkie. Napisana całkiem dobrze, chociaż nieidealnie. Niesztampowa i mocna. Polecam. 

 W Was również krzywda dziecka budzi taką wściekłość? Ja czytając zaciskałam pięści, aż palce robiły mi się białe... 

Za książkę dziękuję serdecznie Pani Ewie z Wydawnictwa Videograf.

"Kostuszka"
Carla Mori
Wydawnictwo: Videograf
Liczba stron: 272
Ocena: 7/10




Bardzo mnie cieszy, że zaglądasz na mojego bloga.
Będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad, to mnie motywuje i nadaje większy sens temu, co piszę. Chętnie zajrzę też na Twojego bloga, jeśli jakiegoś prowadzisz.