"Natalii 5" - komedia z wątkiem kryminalnym, Olgi Rudnickiej

Olga Rudnicka okazała się dla mnie bardzo przyjemnym odkryciem już przy okazji książki "Były sobie świnki trzy". Delikatne podobieństwo stylu do Chmielewskiej, pogodny obraz rzeczywistości i humor czerpiący z absurdu, to jakby przepis na sukces w moim odczuciu. Niech Was jednak nie zwiedzie wspomniane podobieństwo do Chmielewskiej, ponieważ Rudnicka mimo wszystko znacząco się różni od polskiej mistrzyni komedii kryminalnej.

"Tajemnice mają to do siebie, że nie udają się trzymać w tajemnicy."
"Natalii 5" to kolejna książka, po którą sięgnęłam bez zastanowienia. Nie miałam wątpliwości, że lektura będzie dla mnie satysfakcjonująca i przyjemnie spędzę z nią czas. Wpasowała się idealnie w wieczory, kiedy to po ciężkim dniu w pracy i porządkowaniu domu, ogrodu, zasiadałam sobie na łóżku, a było jeszcze zbyt wcześnie na sen. Poduszka przyjmowała mnie już roześmianą i odprężoną, dzięki czemu spałam wybornie.

Jarosław Sucharski popełnia zaplanowane samobójstwo informując o tym policję. Wydaje się wszystko jasne, pokój, w którym doszło do tego zdarzenia, został zamknięty od środka, wszystko wskazuje na to, że denat był w nim sam i osobiście pociągnął za spust. Jednak pewien szczegół nie daje spokoju doświadczonemu policjantowi, który doszukuje się dowodów na morderstwo. Komplikacje urastają, gdy okazuje się, że Sucharski posiadał 5 córek, z czego każda ma na imię Natalia i nazwisko po ojcu. Absurd sięga zenitu przy pierwszym spotkaniu kobiet u notariusza.

"Teoria, że wdały się w matki, świadczyłaby o chorobie umysłowej Sucharskiego. Jedną złośliwą i kłótliwą partnerkę można znieść, ale nie pięć. Nawet bigamista nie żeniłby się za każdym razem z megierą."

Pięć kobiet w różnym wieku ma jednego ojca i różne matki. Co więcej, nigdy dotąd się nie spotkały i nie dowiedziały o swoim istnieniu. Oszust i bigamista, szczelnie pilnował swoich tajemnic przed niczego nie podejrzewającymi rodzinami. Szczytem bezczelności i łgarstwa jest nadanie wszystkim córkom tego samego imienia, ale też metodą na nie dopuszczenie do ewentualnych pomyłek. Skrajnie różne, barwne osobowości dziewcząt mogą stać się przyczynkiem do totalnej katastrofy lub początkiem niezwykłych więzi siostrzanych.

"- Ale nie musimy się lubić? - zaniepokoiła się Magda.
- Jeszcze by tego brakowało! - żachnęła się Nata. - Wystarczy, że mieszkamy razem i nie latamy za sobą z ostrymi narzędziami. Więcej mi nie potrzeba."


W tym wariactwie występuje jeszcze dwójka dzieci jednej z sióstr, rozwódki. Wydawać by się mogło, że ot taki dodatek, ale dzieciaki odznaczające się niezwykłą bystrością, szybko skradły moje serce. W całym galimatiasie pięciu sióstr, tak różnych jednocześnie i o tylu wspólnych cechach, Anielka i Przemek to taka wisienka na torcie. Zarówno jeśli chodzi o zaostrzenie fabuły, jak i humoru.

Autorka posługuje się lekkim i przystępnym językiem, dbając o humorystyczny kontekst, sytuacje, wypowiedzi. Absurdalność przekuta na śmiech, często przypominająca przypadki z życia. Wątek kryminalny dla mnie był tutaj drugorzędny, ponieważ to perypetie sióstr, ich wspólne życie w jednym domu, odziedziczonym po ojcu, stanowią największą siłę tej opowieści.

Wszystkie postaci są różnorodne i wyraźne, to niesamowite, że mimo tych samych imion sióstr, nie pogubiłam się wśród tych kobiet. Trzeba przyznać, że Autorka dołożyła starań, by ułatwić czytelnikowi identyfikację wszystkich, a jednocześnie zachowała ten absurd imienno - nazwiskowy do końca książki. Jednak nie tylko grupa głównych bohaterek stanowi smakowity kąsek. Ciekawymi osobnikami okazują się zarówno policjanci, jak i matki, oblubieńcy, notariusz. Wspaniała plejada charakterów. Rudnicka nie pokusiła się psychologizowanie, pozostawiła tę warstwę bez szczegółów, co przysłużyło się powieści.
"Niech mnie pan nie rozśmiesza - prychnęła. - Doprowadzi pan do tego, że rzeczywiście pana znieważę, a zapewniam, że wtedy poczuje pan różnicę. (...)O żadne z tych przestępstw nie może mnie pan oskarżyć, a za to, że pana nie lubię, aresztować mnie nie można."

"Natalii 5" stała się dla mnie genialną ucztą czytelniczą, zabawną i wciągającą. Olga Rudnicka udowodniła mi po raz kolejny, że warto sięgać po jej książki. Z przyjemnością zanurzę się w kolejne publikacje Autorki i pozostanę lojalną czytelniczką.

"Te kobiety były kompletnie popieprzone. Nic dziwnego, że ojciec słowem o nich nie wspomniał. A jeśli dzieci jeszcze raz zwrócą się do mnie "wujku", to ucieknę, postanowił."

Wszystkie książki Olgi Rudnickiej znajdziecie obecnie w kolekcji, która ukazała się nakładem wydawnictwa Prószyński Media i rozpowszechniana jest przez Literia.pl. Ładne, proste okładki (poprzednia okładka "Natalii 5" kompletnie do mnie nie trafiała) korespondujące ze sobą, no i wspaniała zawartość. Harmonogram wydań oraz inne informacji o tej kolekcji znajdziecie na stronie: https://literia.pl/rudnicka.


Nie wiem, jak Wy, ja tam lubię takie kolekcje :) No i fajnie, że biegnąc do pracy, można kupić kolejny tom po prostu w kiosku.

"Natalii 5" (tom I i II)
Olga Rudnicka
Wydawnictwo: Prószyński i Media
Dystrybucja: Literia.pl

Bardzo mnie cieszy, że zaglądasz na mojego bloga.
Będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad, to mnie motywuje i nadaje większy sens temu, co piszę. Chętnie zajrzę też na Twojego bloga, jeśli jakiegoś prowadzisz.